sobota, 27 lipca 2013

Nowy blog

No więc tak jak wskazuje tytuł tego postu  >Nowy blog< zmierzam do tego, żeby powiedzieć Wam coś. Otóż nie mam zamiaru pisać dalej tej historii. Powiem jasno. Nie mam weny, ani chęci na to opowiadanie.  JEŚLI KTOŚ CHCIAŁBY POPROWADZIĆ DALEJ TO OPOWIADANIE to można ze mną się skontaktować przez twiitera. @JulaUrbanska 


A co do nowego opowiadania, to jeszcze nic nie dodałam. Ale planuję dodać prolog jakoś pod koniec przyszłego tygodnia xx
 Nie zwracajcie uwagi na zakładkę "Postacie", ponieważ  na razie nic nie jest zrobione dokładnie. Wstawiłam je, bo chciałam zobaczyć jak to będzie wyglądać.
Więc zainteresowanych zapraszam TUTAJ


I mam do Was prośbę. Bardzo proszę, żeby każdy kto przeczytał tą notkę, bądź kiedykolwiek przeczytał choćby rozdział z tego opowiadania niech skomentuje ten post! Bardzo proszę, to wiele dla mnie znaczy ;)

piątek, 14 czerwca 2013

Przepraszam

Przepraszam, że nie dodaje nowego rozdzialu, ale mam szlaban na komputer... Ale odkrylysmy  kolezankami haslo do szkolnego wi-fi i korzystamy ile wlezie xD wiec takim oto sposobem dodaje tą notke :D W ogole zastanawiam sie czy nie zawiesic bloga... Na razie wiec zawieszam. Na czas nieokreslony... Jeszcze raz sorryy...

środa, 29 maja 2013

Rozdział 13


-10 miesięcy później-
*Sassy*

  Lekki wiosenny wietrzyk rozwiewał moje już kasztanowe włosy i kołysał wysokimi drzewami. Chmury były pociemniałe, jakby zaraz miał zacząć padać deszcz, który miał za zadanie oczyścić moją duszę z bezbrzeżnej rozpaczy. Jednak niestety, nie uda mu się. Nikomu się nie uda.
-Nadal nie mogę w to uwierzyć – szepnęła Paula.
-Nie tylko ty – Livia starła pojedynczą łzę z policzka i podeszła do marmurowego nagrobka, by zdjąć przyklejony do niego mały, zabłąkany zielony listek. Teraz mogłyśmy w pełni podziwiać napis wykonany ze złotej substancji: „Jennifer St. James ur. 13 lipca 1996 roku, zm. 22 lutego 2013 roku. Wspaniała przyjaciółka, córka i siostra. Pamięć o niej przetrwa wieki”
-Dlaczego akurat ona? – zapytałam sama siebie – Dlaczego akurat ona musiała zginąć? – zwróciłam twarz w kierunku nieba, jakbym to tam kierowała swoje pretensje. Po chwili poczułam na policzkach mokre krople. Był to deszcz, który jakby wyczuł mój smutek. – Nienawidzę tego faceta W czym Choco mu zawiniła? – szepnęłam. Nazywałyśmy Jennifer „Choco” od czasu jej śmierci. Jej imię po prostu nie umiało nam przejść przez gardło, za bardzo tęskniliśmy. Livia w końcu wymyśliła jej tą ksywkę, ponieważ każdy wiedział, że Choco wielbiła czekoladę w każdej postaci.
 Wszyscy bardzo przeżyli jej śmierć, była ona niespodziewanym ciosem w samo serce. Nie mogliśmy się z tym pogodzić, zwłaszcza ja. Przez cały miesiąc od jej śmieci nie wychodziłam z pokoju, nie chciałam z nikim rozmawiać. Nawet moją kochaną Nalę porzuciłam na pastwę losu, nie wpuszczałam jej do siebie. Zaszyłam się w swoim własnym świecie, szarej monotonności. Nie odsłaniałam rolet z okien, w moim pokoju panowały egipskie ciemności. Dzień w dzień, noc w noc. Noc nie różniła się od dnia, dzień nie różnił się od nocy. Nie wpuszczałam nikogo do pokoju, ani z niego nie wychodziłam. Raz na jakiś czas, gdy nikogo nie było w domu zakradałam się do łazienki, albo do kuchni by zebrać zapasy pożywienia. Głównie były to jabłka, chleb, czy woda. Żyłam jakby mnie nie było. Przez miesiąc nie widziałam słońca, ani nie wdychałam świeżego powietrza. Zmieniło się to jednak pod koniec marca.

~Dzień jak co dzień, mama po godzinie dobijania się do mojego pokoju w końcu zrezygnowała, poszła do pracy. Gdy tylko drzwi się za nią zamknęły cicho wyszłam z pokoju. Nie wiem czemu się skradałam, ale to pewnie z przyzwyczajenia. Musiałam rozczesać włosy, które nie zaznały tej przyjemności od 6 dni. Musiałam się wykąpać, umyć zęby, tego nie robiłam od 10 dni. Wiem, totalnie się zaniedbałam. Sama się siebie brzydzę.
 Cichym krokiem udałam się do łazienki. Snułam się jak zombie, nie zwracając za bardzo uwagi na otoczenie. Jednak zainteresował mnie pewien szmer za plecami. Zastygłam w bezruchu, przerażana. Powoli odwróciłam się. Patrzyłam w brązowe tęczówki, które były blisko. Stanowczo za blisko. Nie byłam w stanie dostrzec nic poza tymi tęczówkami. Czułam oddech tej osoby na moich ustach.
-Sassy… Dziewczyno, coś ty z siebie zrobiła? – wyszeptała osoba. Dopiero teraz ją poznałam.
-Livia – poruszyłam bezdźwięcznie ustami. Nie potrafiłam normalnie mówić, przez miesiąc z nikim nie rozmawiałam.
-O mój Boże – w oczach dziewczyny zobaczyłam łzy – Dlaczego? – spytała, po czym przytuliła mnie  z całej siły.
-Livia – wychrypiałam i rozpłakałam się. Płakałam jak małe dziecko, które właśnie zdarło sobie kolano. Łzy ciekły po moich policzkach litrami, nie potrafiłam ich zatrzymać.
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Pozwól sobie pomóc.~

 Od tamtego czasy Livia i Paula pomagały mi odzyskać dawną siebie. Jednak to ja postanowiłam wrócić do kasztanowego koloru włosów. Czerwono-różowy był zbyt jaskrawy. Powoli moje życie wracało do normy, jednak pustka w sercu pozostanie już na zawsze. Z chłopakami z One Direction nie utrzymywałam kontaktu. Z tego co wiem, Livia zaczęła się spotykać z Zaynem. Paulę chyba coś ciągnie do Liama, ale nie odważy się do tego przyznać. Mimo, że gołym okiem widać, że on także na nią leci. Ja nie widziałam żadnego z nich od tamtego koncertu. Oprócz Liama. Parę razy siedziałam z nim i Paulą w jej pokoju i gadaliśmy o głupotach. Liam był rozsądny i wiedział, że nie chcę kontaktu z resztą zespołu. O nic nie pytał, do niczego nie namawiał. Do dzisiaj żaden z nich nie wie o śmierci Choco, nikt nie odważył się powiedzieć. Po Maggie ślad zaginął, nie odzywała się do nas, nie widujemy jej. Zmieniła numer. Gdy pukamy do jej drzwi, nie otwiera. W szkole też jej nie ma. A to wszystko zaczęło się od śmierci Choco. Nie wiemy, jaki jest powód milczenia Maggie, mam nadzieję, że wkrótce wszystko się wyjaśni.

~22 lutego byłam z Jennifer w jej ulubionej pizzerii Dela elo Rico. Zamówiłyśmy pizzę pepperoni i czekałyśmy, aż kelnerka nam ją przyniesie. Oczywiście Jennifer musiała wypić pół butelki coli zanim dotarło do nas zamówienie, w związku z czym musiała pilnie skorzystać z toalety. Wyszła, a ja siedziałam i czekałam aż wróci. Po chwili od strony toalet dało się słyszeć mrożący krew w żyłach krzyk, który gwałtownie ucichł. Na sali zapanowała cisza. Nagle drzwi toalety się otworzyły i wybiegł z nich potężny mężczyzna z zakrwawionym nożem w ręku. Zanim ktokolwiek zdołał się ruszyć zamaskowany typek uciekł, zniknął za drzwiami.
 Ja na drżących nogach wstałam i powoli ruszyłam w kierunku drzwi do toalety. Wszyscy goście restauracji obserwowali moje kroki w milczeniu. Kątem oka zauważyłam, że kelnerka wykonuje telefon, najprawdopodobniej na policję. Wzięłam głęboki oddech i popchnęłam lekko drzwi. To co tam zobaczyłam przerosło moje najśmielsze wyobrażenia.  Jennifer leżała na podłodze w ogromnej kałuży krwi, która to (krew) była dosłownie wszędzie. Na suficie, na lustrze, na ścianie, na drzwiach. Dziewczyna miała nienaturalnie wygiętą w tył głowę, a brzuch był tak rozcharatany, że można było dostrzec poszczególne wnętrzności. Część ich leżała także na podłodze. Szeroko otwarte, martwe oczy wpatrywały się w drzwi z przerażeniem.
 Nie pamiętam dalszego ciągu wydarzeń, potem była tylko ciemność.~

 Na dzień dzisiejszy nie złapano jeszcze sprawcy, cwaniak dobrze się ukrywa. Nikt nie zna nawet jego tożsamości, policji nie udało się tego wykryć.
 - Sassy? Wszystko ok? – zapytała Paula zmartwiona moją chwilową duchową nieobecnością.
 - Tak, tak – gwałtownie się poruszyłam, wyrywając z otępienia. – Wracajmy już do domu, zaczyna padać.
 -Też o tym pomyślałam. – mruknęła Livia. Rzuciłyśmy jeszcze ostatnie spojrzenie na grób, po czym wyszłyśmy z cmentarza.

                                ***
Stałyśmy pod domem Pauli. Livia przyjechała do niej na cały tydzień, u niej w szkole mieli wolne, ponieważ odnawiali budynek szkolny.
-Ja za chwilkę do was przyjdę. Muszę tylko na chwilkę do domu iść – powiedziałam i nie czekając na odpowiedź ruszyłam żwawym krokiem w kierunku swojego domu. Po chwili już stałam przed drzwiami. Weszłam do domu i zdjęłam mokrą kurtkę i buty.
-Mamo! Jestem! – krzyknęłam i podążyłam do kuchni. Moja rodzicielka siedziała przy stoliku i piła kawę gawędząc z ciocią Mary siedzącą naprzeciwko.
-Oo, hej ciociu – przywitałam się z nią i cmoknęłam ją w policzek. – A gdzie mały?
-Pojechał do kolegi na nocowanie – uśmiechnęła się – był strasznie podniecony, w sumie to się nie dziwię. Jak się jest w jego wieku, to nocowanie u kolegi jest strasznym przeżyciem – zaśmiała się. Ja z mamą jej zawtórowałyśmy.
- Mamuś, ja idę do Pauli, wrócę wieczorem. Tylko jeszcze do pokoju pójdę na chwilkę – powiedziałam.
- Poczekaj chwilkę – zatrzymała mnie mama. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem. – David zaprasza cię na całe wakacje do Londynu. Możesz zabrać koleżanki.
-Serio? Jeeeej! – ucieszyłam się i pognałam do swojego pokoju. Wzięłam telefon, którego wcześniej zapomniałam wziąć z domu. Zauważyłam, że dostałam jedną wiadomość od Mika. Pytał się, czy mamy jutro czas, żeby się z nim spotkać. Usiadłam na łóżku i zaczęłam odpisywać na smsa, że owszem, możemy. Nagle przez otwarte okno wpadł jakiś przedmiot. Zaintrygowana wstałam i podeszłam do malutkiej rzeczy leżącej na podłodze. Był to kamyk owinięty białą karteczką. Delikatnie zdjęłam papier i rozwinęłam go. Czerwonym atramentem napisane były tylko 3 słowa, które i tak zmroziły moje serce.
Ty będziesz następna”

_____________________________________________________-
I jak?? Podoba Wam się? Bo mi tak średnio. Myślałam, że mi lepiej wyjdzie :( No ale cóż! Mam nadzieję, że przynajmniej Wam się podoba :) Spodziewaliście się takiego obrotu akcji? Po prostu chciałam „odświeżyć” to opowiadanie, bo wydawało mi się za nudne. No więc opinie co do mojego pomysłu piszcie w komentarzach. Liczę na Was! Chcę wiedzieć co o tym myślicie.
 Po 8 komentarzach nowy rozdział będzie w ten weekend!
Aaa i prawdopodobnie jutro pojawi się recenzja mojego bloga… OmG, jaki stres xD 

niedziela, 26 maja 2013

Wybaczcie xD

Nie wiem co powiedzieć... Dziękuję za te 5439 wyświetleń! Jesteście świetni, mam najwspanialszych czytelników pod słońcem <3

Przepraszam, że nowy rozdział nie pojawia się tak długo, ale ma na to wytłumaczenie... 

1. Mialam 4-dniową wycieczkę do Krakowa.
2.Potem przez tydzień brak internetu :(
3. Małe problemy z przyjaciółkami, ale już wszystko wróciło (mam nadzieję) do normy :)
4. Zastój weny.
5. Muszę podciągnąć oceny, bo chcę się dostać do lepszego gimnazjum :D

 Znudziła mi się troszkę ta historia, więc postanowiłam coś ulepszyć. Wplotłam wątek kryminalny, który zacznie się już od następnego rozdziału :) Niestety Gwendolyn jest na mnie zła, ponieważ.... A z resztą sami zobaczycie o co chodzi xD Nie będę dużo zdradzała, bo chcę, żebyście mieli niespodziankę. Mam nadzieję, że zwrot w akcji Wam się spodoba.

 Chciałabym też poprosić, żebyście zaznaczali odpowiedzi w ankietach. Błagam Was o to. Jak tak patrzę na tą małą ilość głosów to mi się smutno robi... 
Ludzie, czy tego bloga czytają tylko 2 osoby???? No błagam...

Co do nowego opowiadania, to jeszcze nie skończyłam pisać 1 rozdziału, więc jeszcze sobie na niego trochę poczekacie... I'm so sorry...

Więcej nie zawracam łepetyny, i biorę się za nowy rozdział, który pojawi się na początku przyszłego tygodnia. Najpóźniej w środę :)

 Kocham, Nalaa <3

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 12


~Sassy~

  Wpatrywałam się w ekran komórki i nadal nie mogłam uwierzyć co tam widzę. Nie chciałam w to wierzyć. „Nie chcę cię więcej widzieć. Żałuję, że się spotkaliśmy, jesteś podłą suką!”. Jak on mógł coś takiego do mnie wysłać? Rozumiem, że był na mnie wściekły, w końcu nie codziennie widzi się swoją dziewczynę całującą się z najlepszym przyjacielem. Ale żeby wyzywać mnie od suk? To przekracza wszelkie granice, i jeszcze do tego żałuje, że się spotkaliśmy. Nic nie mogło mnie bardziej zaboleć niż te słowa. To już dla niego nic nie znaczy? No fakt, co ja mogę dla niego znaczyć, dla sławnego Harry’ego Stylesa! Nic, zero. Parsknęłam.
- Powiesz mi w końcu co się stało? – spytał Mike siedzący obok mnie. Nie patrzył na mnie, tylko na drogę przed nami, w sumie mu się nie dziwie. Jako dziecko zawsze gapiłam się na białe paski i je liczyłam, to taaakie fascynujące.
-Nic – wzruszyłam obojętnie ramionami, ale moje łzy sugerowały coś innego.
-No przecież widzę, bez powodu byś nie prosiła mnie, żebym tak szybko przyjechał, a teraz po dostaniu smsa byś tak nie płakała. To dowiem się w końcu? – westchnął i spojrzał na mnie.
-Jaki ty ciekawski… Chociaż w sumie, to i tak bym ci powiedziała i tak, więc… - wzięłam głęboki oddech. – Ja i Harry jako dzieci przyjaźniliśmy się. Najlepsi przyjaciele na zawsze i te sprawy. Potem ja musiałam się wyprowadzić, mama nie chciała mnie słuchać, a ja chciałam zostać. Nie potrafiłam go opuścić, ale musiałam. Przez pół roku utrzymywaliśmy kontakt, dzwoniliśmy, pisaliśmy. Potem nagle Harry przestał odbierać telefony, przestał odpisywać. Nie wiedziałam co się działo. Każda przepłakana noc była dla mnie okropna, nie wiem jak przetrwałam ten okres czasu. Powinnam go nienawidzić, ale nie potrafiłam. Ciągle był dla mnie tak samo ważny. Potem dowiedziałam się, że poszedł do XFactora. Razem z 4 baranów złączyli ich w zespół. Chciałam, żeby wygrali, żeby coś osiągnęli. Harry zawsze marzył o sławie, a ja ciągle mu powtarzałam, że z takim głosem będzie światową gwiazdą. Śmialiśmy się z tego. A wtedy jak już mu się udało mnie przy nim nie było. Nie było mnie… Dałam sobie spokój, ale nadal nie mogłam spać po nocach. Teraz dziewczyny namówiły mnie na koncert, pojechałyśmy, spotkałyśmy ich, a Harry mi wszystko wytłumaczył. Powiedział, że jego mama oszukała go mówiąc, że nie żyję. Że umarłam od przedawkowania narkotyków i alkoholu. Mówił, że jej w to nie wierzył, ale ona pozmieniała mu coś w telefonie i ani ja, ani on nie mogliśmy się do siebie dodzwonić. W końcu uwierzył i dla mnie poszedł do XFactora. Dla mnie! Bo ja zawsze go namawiałam. Pół roku temu jego mama wyznała mu prawdę, po prostu nie lubiły się z moją mamą. Nie rozumiem tej kobiety… Jak ona mogła to zrobić własnemu synowi? Od tamtej pory Harry nie odzywa się do niej. Po koncercie zaprosili nad do siebie do apartamentu. Wieczorem Louis mnie pocałował, a ja… Zawsze z zespołu to on mi się najbardziej podobał, byłam w szoku. Ale to za wcześnie, oboje tak postanowiliśmy. Następnego dnia rano Harry powiedział, że się we mnie zakochał i zostałam jego dziewczyną. To normalne po tylu latach przyjaźni. Ale nagle Louisowi strzeliło coś do łba i mnie pocałował, powiedział, że to co mówił wczoraj to nie prawda. Że dopiero teraz to sobie uświadomił, i wtedy do pokoju wszedł Harry. I wybiegł jak nas zobaczył, ja pobiegłam za nim, ale nie mogłam go dogonić. Wróciłam do apartamentu i dałam Louisowi z liścia – zaśmiałam się cicho na wspomnienie jego zdezorientowanej miny – Szybko się spakowałam i zadzwoniłam po ciebie – zakończyłam swój monolog.
-Ja pierdolę… Jak cię poznałem, nie wiedziałem, że jesteś aż taką ciekawą osobą – spojrzał na mnie z ukosa. Prychnęłam śmiechem. – A co z tym smsem?
-Harry napisał… - łzy ponownie pociekły mi po oczach – Że żałuje, że mnie spotkał i że jestem podłą suką – teraz to ryczałam.
-Nie jest wart twoich łez, uwierz mi. Ale pewnie pisał to pod wpływem emocji, nie miej mu tego za złe.
-Ty nawet nie wiesz jak to boli, ja go naprawdę kochałam. I nadal kocham – umilkłam, gdy usłyszałam dźwięk smsa dochodzący z mojej komórki. Spojrzałam na wyświetlacz. „Lou”. Kliknęłam „przeczytaj”.
„Jesteś nic nie warta, ten pocałunek był sprawdzeniem twojej wierności. Jak widać, nie potrafisz być z Harrym. Lecisz do innych. Dziwka”. Telefon wypadł mi z rąk, uderzając o ziemię. Oparłam głowę o szybę i cicho pochlipywałam. Teraz to ja naprawdę nienawidzę swojego życia. Nie będę już z nimi utrzymywała kontaktu, tak. Tak będzie najlepiej dla wszystkich. Tylko im kłopotów robię. Koniec z One Direction!
 Mike – z racji tego, że staliśmy na światłach – podniósł z podłogi mój telefon i przeczytał wiadomość. Widziałam jak zgrzyta zębami ze złości i ściska mocniej kierownicę w dłoniach.
 - Co za dupek! Ja mu dam! Nikt cię nie będzie bezkarnie obrażać. Tylko cię do domu odwiozę – warknął.
 - To nie ma sensu – złapałam go za ramię – kończę z nimi. Zamykam rozdział zatytułowany „One Direction”. Chcę zapomnieć, proszę pomóż mi  tym.
 - No dobra. Ale robię to tylko dlatego, że cię lubię.
 - Dzięki, jesteś najlepszym przyjacielem.


~Harry~
Biegłem przed siebie, nie zwracałem uwagi na otoczenie. Nawet nie zauważyłem kiedy znalazłem się w pobliskim parku. Louis miał rację – przeklinałem się w myślach – ona się zmieniła. Już nie jest tą samą Sassy co kiedyś. Dobrze, że zgodziłem się na tą „próbę wierności”. Dowiedziałem się jaka jest naprawdę. Usiadłem na ławce. Wyciągnąłem telefon i napisałem smsa do Sassy, może to ją ruszy.  Z daleka zobaczyłem jakąś znajomą postać, blondynka. Zmarszczyłem brwi. Nagle mnie oświeciło. Taylor! Jak dobrze, że tu jest, potrzeba mi jej teraz. Wiedziałem, że ona na mnie leci, swoją drogą blondynka też mnie na swój sposób pociągała. Zauważyła mnie i ruszyła w moim kierunku. Natychmiast otarłem łzy, nie chciałem, żeby zobaczyła mnie w takim stanie.
 Przysiadła się do mnie.
-Hej Harry, co tu robisz? – spojrzała na moją twarz – Co się stało?
-Nic nie mów – szepnąłem i przybliżyłem nasze twarze. Taylor była trochę zdezorientowana, ale podobało jej się to. Po chwili tkwiliśmy w namiętnym pocałunku, który pozwolił mi zapomnieć o czerwonowłosej.


 ~Jennifer~
-Ktoś wie o co chodzi? – zapytał Niall, gdy Sassy wybiegła z domu. – Louis? Ty na pewno wiesz.
-A walcie się! – krzyknął pasiaty i wyszedł z pokoju, a Zayn poszedł za nim.
-Ja się tylko pytałem – blondyn podniósł ręce w geście obronnym.
-Jak widać te pytania, to za dużo – mruknęłam. – Dziewczyny! Zbieramy się – dodałam głośniej.
-No trzeba – przytaknęła Paula.
-Ale jak to? – jęknął zrozpaczony Liam.
-No trzeba się dowiedzieć o co chodzi, Louis nam nic nie powie, nie wiemy gdzie szlaja się Harry, zostaje Sassy, która najprawdopodobniej jest już w drodze do domu. Więc dzwonię po mamę i wracamy! – uświadomiłam go.
-Tom! – Livia zwróciła się do przyjaciela – do domu!
-To my jedziemy – rzekł główny zainteresowany. Livia pobiegła do pokoju, gdzie najprawdopodobniej zebrała swoje rzeczy. Po chwili wróciła.
- To pa dziewczyny! – mówiła całując po kolei każdego w policzki – i chłopaki – zrobili grupowego misia. – Macie mój numer, więc jeszcze możemy się kiedyś spotkać – mrugnęła do mnie i już jej nie było.
 - To my się też zbieramy – powiedziała Maggie.
 Każda poszła w stronę pokoju, w którym miałyśmy swoje rzeczy. Ja w między czasie zadzwoniłam po mamę, żeby po nas przyjechała. Po chwili wyszłyśmy i udałyśmy się do salonu.
-Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy – uśmiechnął się Liam. Teraz my zrobiliśmy grupowego misia.
-No musimy – przytaknęła ochoczo Paula.
-Mamy swoje numery więc nie będzie problemu – powiedziała Maggie.
-To do zobaczenia – pożegnaliśmy się. Brakowało Louisa, Harry’ego i Zayna. No cóż. Wyszłyśmy i usiadłyśmy na pobliskiej ławeczce. Zastanawiałyśmy się co takiego mogło rozjuszyć Sassy, że posunęła się do spoliczkowania Louisa. No bo coś na pewno. Na razie możemy się domyślać, ale niedługo poznamy prawdę – mam nadzieję – myślałam tak, gdy w oddali zobaczyłyśmy samochód mamy, który już po chwili wiózł nas bezpiecznie do domu. Wszystko się okaże – jestem tego pewna.

Hej! I jest nowy rozdział xD Ma nadzieję, że się podoba! Mi tak nieszczególnie :/ Mógł być lepszy, no ale trudno. Tak na mnie działa wydłubywanie kamyczków z ziemi xD (Tak, jestem świrem) Co wy na to, żebym dodawała rozdział co poniedziałek? Lub jak mi się uda wcześniej napisać, to dodam wcześniej. Zgadzacie się?
Zasmuciła mnie mała liczba komentarzy pod poprzednim rozdziałem, wiem, że stać was na więcej. Następny rozdział po 8 komentarzach!
 Mam malutką prośbę od siebie: moglibyście rozgłosić mojego bloga? Bardzo bym prosiła!
 A teraz zagadka.
 Jak myślicie, czy Sassy powie dziewczynom o co chodziło? Czy obrażą się jak im nie powie, lub jak zareagują jak się dowiedzą? I czy zakończą znajomość z One Direction?
Kto zgadnie dostaje dedyka w następnym rozdziale
! (Gwendolyn się nie liczy, bo jej co nieco powiedziałam xD)

I z góry przepraszam za szablon! Jest on tymczasowy, bo tamten mi się skasował przez przypadek, a teraz się spieszę i nie mam czasu poprawiać. Jutro będzie xD

środa, 1 maja 2013

Zgłosiłam bloga!

Hej, chcę oznajmić wszem i wobec, że zgłosiłam swojego bloga do recenzalni :) Jak myślicie? Dobry pomysł??

I jeszcze jedna sprawa. Rozmyślam nad założeniem nowego bloga z opowiadaniem. Mam pomysł na niego i napisałam już prawie cały 1 rozdział. Więc jak uważacie? Jest sens zaczynać nową historię? Oczywiście nie zabraknie w niej One Direction :D
I taka prośba, jeżeli moglibyście, to pomóżcie mi wymyślić imię dla głównej bohaterki :) Nie mam na to pomysłu. Razem z Gwendolyn rozmyślałyśmy nad tym, czy by nie nazwać jej Genowefa Szpadel Gretel Deska Pierwsza, ale chyba raczej z tego zrezygnuję xD Więc dawajcie pomysły!

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 11


*Sassy*
  Wszyscy byliśmy w salonie i oglądaliśmy „Kac Vegas”. Siedziałam na kolanach Harry’ego pod pretekstem braku miejsca, wtulałam się w jego tors i wdychałam odurzający zapach jego perfum.
-No i kiedy on będzie? – denerwowała się Livia – Dwie godziny temu mówił, że będzie za pół godziny!
-Ale kto? – zainteresowałam się.
-Kolega. – machnęła ręką – zaprosiłam go, nie macie nic przeciwko temu?
-Nie no, spoko – uśmiechnął się Lou. Zauważyłam smutny wzrok Zayna, ale nie skomentowałam tego ani słowem.
-Zadzwonię do niego – stwierdziła Livia, po czym wyciągnęła telefon. W tym momencie usłyszeliśmy donośne pukanie do drzwi – No nareszcie! – wykrzyknęła, z impetem otworzyła drzwi i nie patrząc na osobę stojącą w drzwiach rzuciła mu się w ramiona.
-Dzień dobry państwu – powiedział uprzejmie potężny ochroniarz, delikatnie odpychając od siebie Livię. Ta czerwona na twarzy natychmiast pobiegła na kanapę. – Pewien chłopak od godziny wykłóca się ze mną, że może tu przyjść. Postanowiłem zapytać, czy to prawda, ma na imię Tom.
-To on – pisnęła schowana za kanapą Livia.
-Pan go wpuści – uśmiechnął się Harry.
Ochroniarz wyszedł, a Livia nadal czerwona na twarzy wyłoniła się zza kanapy.
-O maj gad – wyszeptała. Wszyscy jak na zawołanie ryknęli śmiechem. Livia po chwili wahania także poczęła niemiłosiernie chichotać. Doszło do tego, że Harry zrzucił mnie z kolan, a ja spadłam na podłogę, co jeszcze wzmogło nasz śmiech. Jednym słowem, dostaliśmy ataku głupawki.
  Znowu usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Proszę! – krzyknął Harry, który aktualnie siedział na mnie okrakiem i łaskotał mnie.

  Drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wszedł przystojny brunet. Spojrzał na nas z lekkim zdziwieniem, czemu za bardzo się nie dziwię.
  Ja leżałam na podłodze, Harry siedział na mnie. Niall biegał po pokoju z  Maggie, która siedziała mu na ramionach i krzyczała „Chcemy Kevina!” Liam z Louisem leżeli na kanapie do góry nogami i bełkotali coś w stylu „Estm soły Lomek, nia psedmescu miam domiek”, Paula na stoliku odstawiała „Gangnam Style”, a Livia i Jenn tańczyły razem kankana. Zayn usiłował zrobić szpagat, ale ze względu na to, że miał obcisłe rurki na nogach, nie bardzo mu to wychodziło.
  Gdy zobaczyliśmy przybysza natychmiast znieruchomieliśmy, po czym rzuciliśmy się na kanapę udając normalnych ludzi.
-To jest Tom – przedstawiła chłopaka Livia, przytulając go. – Tom, to jest One Direction, czyli Liam, Harry, Zayn, Louis i Niall. – przedstawiała ich po kolei dziewczyna – A to jest Jennifer, Sassy, Livia, Paula i Maggie.
  Wątpię, żeby zapamiętał imiona wszystkich, chyba, że zna One Direction, a to wtedy inna sprawa.
-Chcesz coś do picia? – zapytał po chwili niezręcznego milczenia Jedyny i Rozsądny Liam.
-A macie colę? – zapytał speszony chłopak, którego stan miał zapewne coś wspólnego z zabójczym spojrzeniem jakim obdarzał go Zayn, co zauważyłam chyba tylko ja i ten Tom.
-Ty się jeszcze pytasz? – wykrzyknął Niall. – Jasne, że tak! – pociągnął Maggie za rękę i po chwili obydwoje zniknęli w strasznych czeluściach pomieszczenia zwanego powszechnie kuchnią.
-Nie wnikam, czemu poszedł tam z nią. Sam. – poruszył śmiesznie brwiami Tom. Wszyscy wybuchnęli śmiechem, w związku  z czym atmosfera rozluźniła się.
  Z kuchni wyszedł Niall trzymając w rękach 11 szklanek. Nie wiem jak on to pomieścił. Za nim szła zadowolona Magg niosąc trzy 2-litrowe butelki coli.
-Tam tararam! Mamy colę! – oznajmił uroczyście blondyn stawiając szklanki na stole.
-Za chwilę wrócę, muszę zadzwonić do Mika – oznajmiłam wstając z kanapy. Wyszłam z salonu i poszłam w kierunku pokoju Lou i Hazzy.
  Weszłam do pokoju, po drodze wykręcając  numer do przyjaciela.
-Halo? – odebrał po dwóch sygnałach.
-No hej, jestem po koncercie. Było wspaniale! A wiesz co jest najlepsze? – zapytałam.
-Zdobyłaś autograf? – próbował zgadnąć. Zaprzeczyłam. – Masz z nimi zdjęcie? – ponownie zaprzeczyłam. – Tańczyłaś poloneza w bikini przy basenie w Górach Kaukazkich? -  spojrzałam zdziwiona na telefon, jakby to on był winny tej dziwnej wypowiedzi.
-Że poloneza? W bikini, przy… Dobra, mniejsza o to. Chłopaki zaprosili nas do swojego apartamentu i spałyśmy z nimi! – wykrzyknęłam uradowana.
-Spałyście? – zapytał zdziwiony.
-Nie w tym sensie zboczeńcu! – zaśmiałam się – Po prostu spędziłyśmy z nimi miły wieczór i poranek i w ogóle…  A z resztą, w domu ci opowiem. Kończę, bo przyjechał przyjaciel mojej nowej przyjaciółki – zaśmiałam się – paaaa.
-A kiedy będziesz z powrotem w domu? – zdążył zadać pytanie zanim wcisnęłam czerwoną słuchawkę.
-Gdzieś tak około wieczora – uświadomiłam go.
-Achhhhh. To pa – pożegnał się i rozłączył.
  Zadowolona padłam na  łóżko. Mam wspaniałych przyjaciół. Zorientowałam się, że tych przyjaciół znam krótko. Wszystkich około tygodnia, lub w przypadku Livii kila godzin. Tylko Paulę i Harry’ego znam od dawna, dawna. No ale najważniejsze, że są i to się liczy.
  Nadal nie mogłam uwierzyć, że chodzę z Harrym. Nigdy nie podkochiwałam się  w nim, ani nic z tych rzeczy, więc nie wiem dlaczego teraz to się zmieniło. Pewnie dlatego, że zmężniał, wydoroślał. Zmienił się. Myślę, że to dlatego zaczęłam na niego inaczej patrzeć. Jak na chłopaka, a nie przyjaciela.
  Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Ujrzałam w nich Lou. Nadal nie wiem, czemu on jest taki głupi. Jak można aż tak nie mieć szacunku do kobiet?
-No hej – odezwał się – Co robisz? – zapytał. Nie wiem czemu, ale był dziwnie zestresowany.
-A tak sobie leżę i myślę – uśmiechnęłam się – Co się stało, że przyszedłeś? – zainteresowałam się.
-Aa… Tak jakoś. Ładną mamy pogodę, prawda? – zerknął na okno. Cambridge tonęło w kroplach deszczu. Oprócz tego wiał potężny wiatr, widać było po tym, jak drzewa się przechylają.
-Ta… Bo ja tak kocham deszcz – zadrwiłam. – Przejdź do rzeczy, a nie o pogodzie pierdolisz. – wyczułam, że chce o czymś porozmawiać. I tym czymś nie była pogoda.
-Aa… no bo.. Och cicho! Posłuchaj! – wykrzyknął. Przestraszyłam się lekko. – To może ja od razu powiem. Po prostu.
-Co? – zdenerwowałam się. Ile można mówić jedno głupie zdanie?!
-Kocham cię – wyszeptał ze spuszczoną głową.
  Zamurowało mnie, jeszcze wczoraj mówił co innego. Ale ja mam Harry’ego, nie dam się Lou tak łatwo. Zwłaszcza po tym, co o nim usłyszałam. Chociaż… Przecież Marchewkę też kocham.
  Louis przybliżył się do mnie, położył dłoń na moim policzku, po czym spojrzał mi głęboko w oczy. Jego twarz była coraz bliżej, a ja już nie panowałam nad swoimi emocjami, nie myślałam, on był za blisko. Widząc brak sprzeciwu z mojej strony złączył nasze usta w pocałunku. Znowu poczułam tą słodycz i pod wpływem chwili, nie wiem czemu, czując, że źle robię oddałam pocałunek.


*Harry*

-Ej, a może pójdziemy do kina? – zaproponowałem. – Dziewczyny wieczorem jadą i nie wiadomo kiedy następnym razem się spotkamy, więc chodźmy. – powiedziałem rozglądając się na boki, ale nigdzie nie zauważyłem Sassy, ani Lou.
-Dziewczyny, co wy na to? – spytał Liam.
-Ja się zgadzam, tylko trzeba powiedzieć Sas i Louisowi.
-To ja pójdę ich poszukać – zdecydowałem, mając nadzieję, że przynajmniej będę mógł pocałować moją dziewczynę.
  Ruszyłem w stronę mojego pokoju, nie wiem czemu, ale robiłem to po cichu. Ha! Jestem ninja! Bójcie się mnie! Złapałem za klamkę i wskoczyłem do pokoju krzycząc.
-Bum skarbie! – ale to co zobaczyłem lekko mnie zdziwiło. Mówiąc „lekko”, mam na myśli bardzo.
Sassy stała w objęciach Louisa, który dziwnie się uśmiechał. Natychmiast zrozumiałem co tu zaszło, myślałem, że już ją przekonałem do tego, że Lou nie jest odpowiedni. Ale jemu jakoś udało się ją przeciągnąć do siebie. Nie rozumiem, jak oni mogli mi to zrobić. Lou wiedział, że Sassy mi się podoba, a Sassy… Przecież ona jest moją dziewczyną! Momentalnie łzy napłynęły mi do oczu. Nie byłem z dziewczyną jakoś specjalnie zżyty, ale wcześniejsze lat przyjaźni robiły swoje. Zabolało. I to bardzo.
 Wybiegłem z pokoju,  potem przez drzwi wyjściowe i biegłem na oślep korytarzami, aż w końcu poczułem chłodny wiatr, co świadczyło o tym, że jestem na zewnątrz. Nadal biegłem przed siebie.

*Sassy*

  Nie chciałam, żeby Harry to zobaczył. Teraz żałowałam, że pozwoliłam pocałować się Louisowi, naprawdę żałowałam.  Gdy wybiegł z pokoju, jedynie rzuciłam Louisowi wściekłe spojrzenie i pognałam za Harrym. Przebiegając przez salon czułam na sobie zdziwione spojrzenie zgromadzonego tam ludu.
-Potem wytłumaczę – krzyknęłam w biegu. I już mnie nie było. Wypadłam na korytarz i zobaczyłam burzę loków znikającą za zakrętem. Niewiele myśląc pobiegłam w tamtą stronę. Niestety nie miałam zbyt dobrej kondycji, toteż chłopak zdążył mi bezproblemowo uciec. Zrezygnowana wróciłam do pokoju.
-Co się stało? – wszyscy rzucili się na mnie jak Niall na ostatnia paczkę żelek w sklepie.
-Ech… Szkoda gadać – machnęłam ręką. Wśród zgromadzonych dostrzegłam Louisa, toteż podeszłam do niego i z całej siły walnęłam go otwartą ręką w twarz. Aż plasnęło. Chłopak syknął z bólu i złapał się za policzek. Wszyscy spojrzeli na mnie zszokowani.
-Należało się – wzruszyłam ramionami i poszłam do pokoju po swoją walizkę. Szybko spakowałam swoje rzeczy i jak gepard pognałam do wyjścia, zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć.
 Będąc już na zewnątrz wysłałam smsa do Pauli „Wracam do domu, potem wszystko wytłumaczę : )”.
Następnie weszłam w kontakty i zadzwoniłam do odpowiedniej osoby.
-Mike? Przyjedziesz po mnie?

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 10


*Sassy*
-Musimy porozmawiać.
-Ale o czym? – zapytałam zdziwiona.
-Ciężko mi o tym mówić, ale posłuchaj – powiedział Harry siadając obok mnie. Od tej bliskości dostałam gęsiej skórki, a w moim mózgu zagnieździł się szalony pomysł. Natychmiast go odrzuciłam, no bo przecież chyba go nie pocałuję! – Wiem co wczoraj się stało.
 Spojrzałam na niego zdezorientowana. O co mu chodziło? Co wiedział? Wczoraj uświadomiłam sobie, że zakochałam się w nim. Ale skąd on mógł to wiedzieć?
 Hazza spojrzała na moją minę i ciężko westchnął.
-Ty. Louis. Sypialnia. – powiedział. Aaaa, o to mu chodziło. Odetchnęłam z ulgą. Zaraz, zaraz! On wiedział, że całowałam się z Lou! Nie… Niee!
-Co? Skąd.. Jak… Ty.. – jąkałam się – Skąd wiesz?
-Teraz to mało istotne – stwierdził marszcząc nos i spoglądając na mnie w zadumie. – A teraz posłuchaj mnie uważnie. – westchnięcie z mojej strony i jego zdenerwowana mina – Nie rób niczego głupiego. Louis to… No, on nie jest odpowiedni dla ciebie. Ja wiem jak on traktuje dziewczyny i uwierz mi nie chciałbym, żeby ciebie też to spotkało.
-A niby co spotkało? – spytałam zainteresowana. Przecież Lou uchodził za tego grzecznego. To Harry traktował dziewczyny jak szmaty.
-On może wydaje się taki miły i w ogóle. Ale jest pewna grupka dziewczyn, o której istnieniu media nie mają zielonego pojęcia. To wszystko są przelotne dziewczyny Lou. Poznawał je na koncertach, chodził na randki. Obiecywał wielką miłość. Potem przeleciał dziewczynę i następnego dnia z nią zrywał. A one pod wpływem jego uroku nie wspominały mediom o mini romansie. Tych dziewczyn jest duża grupa. Nie chcesz wiedzieć ile… - westchnął Styles. Byłam w szoku. Że niby Lou? To do niego nie podobne, nie wierzyłam w to. Chociaż z drugiej strony on może mieć każdą, jak chce się zabawić to co mu stoi na przeszkodzie? A ja go kochałam… Właściwie nadal kocham. I mimo, że teraz wiem co robi, to nadal darzę go tym uczuciem. Nie potrafię go nie kochać. Nie umiem…
-Dzięki, że mi o tym powiedziałaś. Naprawdę. A teraz możesz już wyjść – wskazałam ręką drzwi. Chciałam pobyć przez chwilę sama, wszystko w ciszy przemyśleć.
-Jest jeszcze coś – Harry spuścił głowę – Sassy… Bo ja..
-Wysłów się do cholery! – zdenerwowałam się i krzyknęłam. Ujrzałam spłoszony wzrok Stylesa – Sorki, nie chciałam. Tak mi się niechcący wymsknęło – Hazza uśmiechnął się blado słysząc moje słowa. – To co takiego chciałeś mi powiedzieć? – spytałam unosząc do góry jedną brew.
 Nagle poczułam jak chłopak przybliża swoje usta do moich. Delikatnie złapał moją twarz w swoje dłonie i zaczął składać na moich ustach pocałunki. Cicho jęknęłam gdy poczułam, że lekko przygryzł moją wargę. Powoli zacząłem oddawać każdy pocałunek, a on przyciągnął mnie do siebie tak, że siedziałam teraz na jego kolanach. Uśmiechnęłam się nie przerywając pocałunków. To było to czego pragnęłam. Czekałam na to. Teraz było inaczej niż z Lou, Harry był bardziej delikatny.
  Nagle poczułam jak chłopak rozwiera mi wargi i już po chwili nasze języki walczyły ze sobą. Byłam w niebie. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzałam na niego z uśmiechem, który odwzajemnił.
-Ja ciebie też – szepnęłam z uśmiechem i wtuliłam się w jego tors.

*Livia*
Paula. Siedziała sama w salonie oglądając brazylijskie telenowele. Gdy zobaczyła moją zapłakaną twarz od razu zerwała się z miejsca i przytuliła mnie. Nic nie mówiła, pozwoliła mi się wypłakać. Łkałam przez 5 pełnych minut. W między czasie zdążyłam walnąć się na kanapę, a Paula siedziała obok na podłodze i tylko patrzyła na mnie swymi paczadłami koloru szarego.
-To jak? Powiesz mi o co chodzi? – zapytała mnie gdy już się uspokoiłam.
-No więc – westchnęłam – zakochałam się w Zaynie, ale Jenn także. Wczoraj jej powiedziałam, że to ona powinna z nim być, ale potem uświadomiłam sobie, że to wcale nie prawda. Ja go kocham rozumiesz? Ale teraz już za późno, bo ona już się z nim całowała… - nie płakałam. Nie starczyło łez.
 -Oj kochanie… Zobaczysz, wszystko będzie dobrze! – ponownie mnie przytuliła. Tego teraz trzeba mi było. Ciepła i bliskości drugiego człowieka.

*Louis*

 -Prawda czy wyzwanie? – zapytał Niall. Siedzieliśmy u niego w pokoju i graliśmy w butelkę. Ja, Zayn, Maggie, Liam i Niall. Reszta nie wiem gdzie była.
-Prawda – odpowiedziałem.
-Jak ma na imię wybranka twego serca, milordzie? – Niall przybrał oficjalną minę.
-Ależ wie pan, milady… - zacząłem, ale nie dane mi było dokończyć, ponieważ Irlandczyk rzucił się na mnie.
-Ja ci dam milady! – krzyczał okładając mnie poduszką.
-A jaśnie panie pasuje? – zapytałem śmiejąc się, podczas gdy niespodziewanie dostałem z poduszki w głowę.
-Tak już lepiej – stwierdził Niall stojąc nade mną z uniesioną wysoko poduszką. Opuścił przedmiot i wrócił na miejsce. – To proszę imię mi tu podać natychmiast – znowu przybrał oficjalną minę.
-Wybranką mego serca jest Celine – mówiłem wierszem – albowiem jest soczyście soczysta, słodka i wywołuje u mnie gęsią skórkę. Gdy ją widzę mam ochotę ją schrupać, a gdy jej dotykam zapominam o całym świecie – skończyłem monolog. Wszyscy patrzyli na mnie dziwnie.
-O czym nie wiemy? Jaka Celine? – zapytał zdezorientowany Zayn.
-Jak to ty nie wiesz o Celine? To jest niewybaczalne! – udawałem, że płaczę.
-Jaka Celine kurde? – tym razem odezwał się Liam.
-No Celine. Wybranka mego serca. Chyba mówię wyraźnie – zdenerwowałem się. Co za cielebuny. Nie wiedzą o Celine!
-Nadal nie wiem o kim mówisz! – powiedział Niall. Zanurzyłem rękę w kieszeni bluzy. Machałem palcami usiłując wyciągnąć szukaną rzecz. Po jakimś czasie natrafiłem na odpowiedni przedmiot. Złapałem go i z triumfalnym okrzykiem na ustach uniosłem go nad głowę.
-Celine! Poznaj moich przyjaciół – mówiłem do marchewki. – Ten z oczami jak u żyrafy to Zayn, a ten z miną jakby chciał do łazienki to Liam. Niall to ten który wyglądem przypomina pawiana, a Maggie to… Ymmm.. Patafian! – oznajmiłem marchewce z poważną miną. Po chwili ciszy jaką reszta zgromadzenia powitała moją wypowiedź nastąpił chóralny wybuch nieopanowanego śmiechu. Usiłowałem zachować poważną minę, ale niestety nieudało mi się i już po chwili wszyscy tarzaliśmy się ze śmiechu po podłodze. Musiałem coś wymyślić, no bo przecież im nie powiem, że jak to określił Niall, ‘wybranką mojego serca’ jest Sassy… Nie ma takiej opcji. Niby wczoraj jej powiedziałem, że to za wcześnie, ale zrobiłem to tylko dlatego, że jej mina była troszkę zdezorientowana i z ulgą przyjęła moją wypowiedź. Nie chciałem niczego na siłę, widziałem po niej, że ona na razie nie chce się z nikim wiązać. Poczekam na nią, jest tego warta. Wiedziałem, że ona jest inna. Nie chciałem jej wykorzystać tak jak niektórych dziewczyn, one były tylko dlatego, że… No właśnie, dlaczego? Sam nie wiem. Chyba tylko dla rozrywki, dla zabawy. Od dzisiaj postanawiam z tym skończyć. Koniec z przelotnymi romansami, koniec! Czas się wziąć w garść i wyznać miłość ukochanej. Ale jeszcze nie teraz, poczekam chwilę. Na odpowiedni moment.

*Sassy*

-To można uznać, że jesteśmy razem? – zapytał Harry. Leżeliśmy razem na łóżku, opierałam głowę o jego tors,  a on bawił się moimi włosami.
-Raczej tak – uśmiechnęłam się do niego promiennie – Ale na razie nie mówmy tego reszcie, niech się sami domyślą.
-Dobra… Myślisz, że do wieczora będą wiedzieli? – spytał.
-No nie wiem, to takie kapiszony,  że nie skumają – zaśmiałam się, to samo zrobił Hazza.
-Idziemy do nich? – zaproponował.
-Ok… To chodź – złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą. Usłyszeliśmy głośne śmiechy dochodzące z pokoju Nialla, toteż tam się udaliśmy.

__________________________________
No heeej! Tak jak obiecałam rozdział jest dzisiaj <3 Sorki, że taki krótki rozdział, ale następne będą dłuższe : ) Mam napisane parę rozdziałów w przód więc nie będzie problemu z dodawaniem ich. Zauważyliście, że poprawiła mi się jakość pisania? Jakoś takie ciekawsze mi się wydaje… Ale opinię pozostawiam Wam. 

Zasmuciła mnie troszkę mała liczba komentarzy pod poprzednim postem : ( Myślałam, że więcej osób czyta moje opowiadanie. No ale bez względu na to wróciłam!

Zaskoczeni zachowaniem Lou? Spodziewaliście się, że będzie taki… No taki… No taki! xD

Akcja z Celine (Od imienia Marceliny. Nie wiem czemu, tak jakoś mnie natchnęło na Marcelinkę naszą kochaną, która nawet nie ma pojęcia, że piszę bloga. I tak by ją to nie zainteresowało xD) natchnęła mnie do dalszego pisania. Jakoś tak sobie siedzę i nagle BUM! I w 10 minut opisana cała gra w butelkę :D


Następny rozdział w czwartek! <3 Kocham Was!

piątek, 19 kwietnia 2013

Wracam!

Hej moi kochani! <3 
Postanowiłam, że wrócę. 
Dokładnie 22 kwietnia pojawi się 10 rozdział :)


Mam też kilka spraw: 
1. Zapraszam do polubienia strony na facebooku, jestem jedną z adminek. Bardzo zależy nam na lajkach, dlatego proszę! Polubcie :)
klik

2. Założyłam aska, gdzie możecie zadawać pytania do mnie i do bohaterów.
klik

3. Czekał ktoś na mnie? Piszcie w komentarzach. Chcę wiedzieć ile osób czekało. :)

czwartek, 4 kwietnia 2013

Ważna informacja!!!

Kochani! Z przykrością oznajmiam Wam, że zawieszam bloga na czas nieokreślony :(
Powodem tego jest brak weny i czasu. Nie martwcie się! Wrócę :) Ale dopiero kiedy napiszę parę rozdziałów w przód i nie będę się musiała stresować, że się nie wyrobię :)

Chciałabym podziękować za 2600 wyświetleń. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy... <3

Podziękowanie dla Sylci <3 Bo to właściwie dla niej piszę... :)

A teraz taka ciekawostka xD Otwieram podręcznik do polskiego na stronie !69! I co tam widzę? "Włącz się do kampanii: Świętuję niedzielę!" No taka polewka, że szok. Hahah


Pamiętajcie. Im więcej komentarzy będzie pod tym postem, tym szybciej do Was wrócę!

A to tak na osłodę :)


niedziela, 31 marca 2013

Imagin: Liam cz.2 (ostatnia)


-Idziesz się czegoś napić? – zagadał do ciebie Liam po dłuższym czasie
-Jasne, tylko pozwól mi za siebie zapłacić. Proszę – powiedziałaś. W końcu masz swoją godność.
-Jak sobie chcesz…-powiedział chłopak spoglądając to na ciebie, to na żyletkę, którą nadal trzymał w ręce.
-Okej, to idziemy? – nie mogłaś ustać w miejscu.
Poszliście na imprezę, całkiem nieźle zabalowaliście. Postanowiłaś zaprosić go do siebie.
                                   ***
Po godzinie jazdy taksówką dotarliście do twojego domu. Pomyślałaś, że dobrze byłoby coś zjeść.
Stałaś w kuchni i robiłaś kanapki. Nagle Liam złapał cię w talii i zaczął całować w szyję. Milimetr po milimetrze zbliżał się do twoich ust. W końcu delikatnie cię pocałował, a ty odwzajemniałaś pocałunki.
Zostawiłaś kanapki i pobiegłaś do swojego pokoju. Liam przybył po chwili. Znów się całowaliście. Zabrał się za zdejmowanie twojej bluzki. Trzeba dodać, że byliście nieźle wstawieni. Szybko i zwinnie zdjęłaś mu koszulkę. Po chwili stałaś bez bluzki i cyckonosza(xD przyp.aut.). Liam całował twój brzuch zjeżdżając coraz niżej. Czułaś się wspaniale.
-Jak ty właściwie masz na imię?-zapytał chłopak odrywając się od twojego brzucha.
-[T.I.]-zaśmiałaś się.
 Przewróciłaś go  na plecy gładząc rękami jego umięśniony tors. Usiadłaś na nim okrakiem wpijając się w jego usta i wplatając dłonie w jego włosy. Liam głaskał cię po plecach. Zjechał dłońmi na twoje pośladki robiąc okrężne ruchy.
 Nagle usłyszeliście jak drzwi wejściowe otwierają się. Szybko oderwaliście się od siebie. Drzwi od twojego pokoju uchyliły się. Ujrzałaś w nich swoją mamę. Spojrzała na was zszokowana.
-[T.I.] co ty sobie wyobrażasz? Masz świadomość, że twoja najlepsza przyjaciółka nie żyje? Umarła! A ty robisz takie rzeczy? Wstydziłabyś się! A z resztą rób co chcesz! Mam tego dosyć!-krzyknęła twoja mama płacząc. Wyszła trzaskając drzwiami. Poczułaś wstyd. Mama miała rację. [I.T.P] odeszła. Nie ma jej tutaj. Już nigdy nie będziesz mogła z nią porozmawiać ani przytulić. Wybuchnęłaś płaczem. Ubrałaś się szybko i usiadłaś na łóżku. Schowałaś twarz w dłonie i płakałaś. Płakałaś za tym co już nie wróci.
Liam podszedł do ciebie i przytulił lekko. Wtuliłaś się w jego ciepłe ciało.
-Wiesz, że widziałam Justina Biebera?-zapytałaś głupio.
-Tak wiem. Ale już ciiii, nie płacz-uspokajał mnie chłopak.
Nagle wstałaś i usiadłaś na kręconym fotelu. Z podkurczonymi nogami przodem do oparcia. Byłaś pod wpływem alkoholu. Odepchnęłaś się mocno od biurka. Kręciłaś się bardzo szybko. Liam patrzył na ciebie jak na idiotkę. A ty wbiłaś zęby w oparcie fotela i nadal odpychałaś się ręką od biurka, co sprawiło, że kręciłaś się coraz szybciej i szybciej. Śmiałaś się przeraźliwie(nadal wbijając zęby w oparcie fotela). W końcu fotel zatrzymał się a ty zsunęłaś się z niego i jebnęłaś o podłogę w akompaniamencie śmiechu Liama.
 W końcu zasnęłaś, a Liam poszedł do domu.
Obudziłaś się. Zastanawiałaś się co ci nie pasuje. Bo coś ci nie pasowało. Nagle sobie przypomniałaś, że przecież wczoraj dużo wypiłaś. A teraz nic cię nie boli, nie masz kaca. Wydawało ci się to co najmniej dziwne. Podniosłaś się do pozycji siedzącej i spojrzałaś na biurko. Wczorajsze ubrania leżały sobie spokojnie na krześle. Były idealnie czyste. Zastanowiło cię to, ponieważ wczoraj były uwalane od krwi. Wstałaś.
 I nagle wszystko do ciebie dotarło.
To był tylko sen…

Hej :D Zdziwiła Was końcówka? Bo mnie tak xD Hahah. Nie wiem jakie miałam wymyślić zakończenie, więc napisałam tak. Wieeem, zawiodłam Was. Pewnie Wam się nie podoba… No nic. Zapraszam do wygłaszania swych opinii pod rozdziałem

czwartek, 28 marca 2013

Prośba

  Hej, mam do Was wielką prośbę. Pewna dziewczyna pisze bloga, który mnie osobiście bardzo zaciekawił. Niestety nie ma ona właściwie czytelników i postanowiła skończyć pisanie. Dlatego proszę, wejdźcie na jej bloga i przeczytajcie :D Na pewno Wam się spodoba. Pomóżcie zachęcić mi ją, żeby nie przestawała pisać. Proszę!


A oto jej blog:

             one-direction-1d-i.blogspot.com

Rozdział 9


*Sassy*
  Obudziłam się i zobaczyłam, że jestem wtulona w Harry’ego, a on już nie śpi. Livii i Louisa już nie było w pokoju.
- Hej – uśmiechnął się Harry – Jak się spało?
- A wiesz, że nawet fajnie? – zaśmiałam się i wyplątałam się z jego objęć. – A ty długo już nie śpisz? – zapytałam go wstając z łóżka.
-No tak z pół godziny – uniósł się lekko, podpierając się na łokciu.
-Oj to trzeba było mnie obudzić, a nie czekać aż wstanę.
-Chciałem się na ciebie napatrzeć, w końcu tak długo się nie widzieliśmy – powiedział wstając z łóżka.
-No dobra, twoja sprawa – wypięłam mu język – Która jest godzina?
-Po 9. Jedziesz już do domu? – zapytał siadając z powrotem na łóżku.
-Właściwie to może jeszcze posiedzę, tylko muszę do mamy zadzwonić – powiedziałam podchodząc do małej torby, w której miałam ubrania. Wyciągnęłam stamtąd ten zestaw. – Idę do łazienki – poinformowałam go wychodząc z pokoju. Zauważyłam jeszcze tylko jak Harry z powrotem kładzie się na łóżku. No tak, wieczny śpioch.
  Idąc w kierunku łazienki zauważyłam, że drzwi do pokoju Nialla są otwarte. Z ciekawości zajrzałam tam. Zobaczyłam Maggie, która siedziała na kolanach Nialla i całowała go w usta. Chłopak obejmował ją jedną ręką a drugą podpierał się o łóżko. Zdziwiło mnie to troszkę, ale się uśmiechnęłam i cicho wyszłam z pokoju, by mnie nie zauważyli.
  W salonie siedzieli Zayn i Livia, którzy oglądali w telewizji jakiś kabaret i rozłożyli się na kanapie śmiejąc się przeraźliwie. Poszłam do łazienki. Otworzyłam drzwi i zderzyłam się z czymś. A raczej z kimś.
- Louis! Co ty tu robisz? – wykrzyknęłam zaskoczona widokiem chłopaka w samym ręczniku przepasanym wokół jego bioder.
-No to raczej ja się powinienem zapytać, czemu mi wchodzisz do łazienki bez pukania. – zaśmiał się najwidoczniej nie wiedząc jak działa na mnie widok jego nagiego torsu. Normlanie WOW!
-Sorry, zapomniałam, że tu nie ma zamka – zarumieniłam się. – To ja poczekam – powiedziałam, wycofując się powoli.
-Nie, ja już wychodzę, i tak zapomniałem ubrań ze sobą do łazienki. Idę do pokoju. – uśmiechnął się omijając mnie.
  Weszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i ubrałam się w wybrany wcześniej zestaw. Uczesałam włosy i zrobiłam sobie lekki makijaż, po czym wyszłam z łazienki udając się w kierunku kuchni, gdzie siedzieli już wszyscy i zajadali się naleśnikami. Usiadłam na jedyne wolne miejsce między Louisem, a Paulą.
-Jak długo tu zostajecie? – zwrócił się Zayn do Jennifer.
-Ysiaj edzemy – powiedziała z pełną buzią. Wszyscy przy stole zaśmiali się, ona przełknęła to co miała w buzi i powtórzyła – Dzisiaj jedziemy.
-Eeee… To szkoda. My zostajemy tu jeszcze 2 dni i wracamy do Londynu – powiedział Liam, siedzący między Zaynem, a Niallem.
-A co wy tu tak długo będziecie robić? – zapytała Paula.
-Pozwiedzamy. Podobno tutaj jest dużo fajnych zabytków, a mamy teraz wolne aż do końca lipca. 2 sierpnia jedziemy w miesięczną trasę koncertową po USA. Los Angeles, Waszyngton i te sprawy. – powiedział Harry.
  Po skończonym śniadaniu poszłam do pokoju Harry’ego i Louisa by zadzwonić do mamy i spytać, czy mogę zostać do wieczora. Paula, Maggie i Jenn miały też zatelefonować do swoich rodzicielek.
 - Halo? – odebrała.
-Cześć mamo! Słuchaj bo wiesz, że ja się kiedyś przyjaźniłam z Harry, prawda? No to właśnie on jest w tym zespole, na którego koncert pojechałam i nocowałyśmy z chłopakami w ich apartamencie. Więc takie pytanie, czy mogę zostać do wieczora? I tak o 20 po mnie byś przyjechała? – zapytałam z nadzieją.
-No nie wiem… Ja pamiętam jak on cię potraktował. – zaczęła mama.
-Harry wszystko mi wytłumaczył i jest już dobrze. Opowiem ci w domu, ok?
-Och no dobrze. Tylko pamiętaj, nie rób nic głupiego i uważaj na siebie. Będę po ciebie o 20. Tylko wyślij mi smsem adres,  żebym wiedziała jak dojechać – powiedziała.
-Dobrze, dzięki mamo! Za chwilę ci wyślę esa. Paa – pożegnałam się i rozłączyłam. Szybko wystukałam na telefonie adres budynku, w którym mieści się apartament i wcisnęłam ‘wyśliij’.

*Livia*

-Hej Tom – przywitałam się przez telefon z moim przyjacielem.
-No hej. To kiedy mam po ciebie przyjechać? – zapytał. Tom był moim najlepszym przyjacielem. Nie miałam przyjaciółki, tylko jego. Ktoś obcy mógłby powiedzieć, że jesteśmy parą. Ale to nieprawda. My się po prostu przyjaźnimy, ale do niektórych ludzi to po prostu nie dociera. Poza tym Tom jest moim dalekim kuzynem. Mojej mamy siostry mąż ma siostrę, której mąż jest wujkiem Toma. Zawiłe, wiem.
-No właśnie o to chodzi, że ja chciałabym zostać do wieczora, bo się zakumplowałam z takimi dziewczynami. I nocowałam w apartamencie z One Direction, bo one ich znają! Aaaaa! – zaczęłam piszczeć do słuchawki. Biedny Tom. Kiedyś przeze mnie ogłuchnie.
-Wow! Naprawdę?? Omg. O M G.!! – wykrzyczał do słuchawki.
-No bez kitu. Ogólnie to ci później wszystko opowiem-zdecydowałam.
-No dobra-powiedział-To kiedy mam po ciebie przyjechać?
-Właściwie dwaj teraz. Poznasz moje koleżanki i chłopaków. A wieczorem wrócimy do domu. Co ty na to?-zapytałam.
-Okej. To ja już wyjeżdżam. Tylko mi powiedz jak dojechać.
  Wytłumaczyłam mu co i jak. Tom zapowiedział, że będzie za pół godziny. Rozłączyłam się z nim i rzuciłam się na łóżko. Zorientowałam się, że jestem w pokoju Liama.
  Pomyślałam o Zaynie. Powiedziałam Jennifer, że to ona powinna być z mulatem. Ale to nie prawda. W głębi duszy chciałam, żeby on pokochał mnie, a nie Jenn. Muszę wymyślić plan. Ale tak, żeby Jennifer się nie zorientowała. Zacznę od…
-Całowałam się z Zaynem!-do pokoju wpadła rozradowana Jenn. Momentalnie moje plany legły w gruzach. To koniec. On mnie nigdy nie pokocha. Westchnęłam.
-Naprawdę? Super! Opowiadaj co i jak-wymusiłam na twarzy uśmiech. Na szczęście dziewczyna nie zorientowała się. Usiadła obok mnie na łóżku.
-No bo wiesz. Byłam w pokoju i dzwoniłam do mamy. Rozłączyłam się i siedziałam na łóżku. No i wszedł Zayn. I usiadł obok mnie. I zaczęliśmy rozmawiać i w ogóle. I zaczął si do mnie przybliżać  i… i… i…-z radości nie mogła dokończyć zdania.
-I pocałował cię-szepnęłam cicho. Po policzku spłynęła mi łza. Już nigdy z nim nie będę.
-Powodzenia życzę-powiedziałam przytulając ją i szybko wychodząc z pokoju. Jennifer na szczęście nie zauważyła moich łez. Opadła zadowolona na łóżko. Ja wyszłam z pokoju. Już wiedziałam do kogo mam iść.
*Sassy*
 Siedziałam sobie na łóżku. Grałam na telefonie. Nawet nie wiem w co. Robiłam to tylko dlatego, żeby ktoś kto wejdzie przypadkiem do pokoju nie pomyślał, że jestem nienormalna, bo ciągle wpatruję się w ścianę.
 Tak naprawdę rozmyślałam. Nad wczorajszym pocałunkiem z Louisem, nad pogodzeniem się z Harrym, nad Louisem, nad moim kotkiem, nad Harrym, nad Louisem, nad tym, czy to co zjadłam na śniadanie było niskokaloryczne i nad Louisem.
 Nie żałowałam wczorajszego pocałunku. Louis rzeczywiście mi się podobał. I to bardzo, bardzo! Uświadomiłam to sobie dopiero dzisiaj przy spotkaniu w łazience, gdy się z nim zderzyłam. On jest boski. Ma boską klatę. I w ogóle cały jest fantastyczny. Ale jest jeszcze Harry. Zanim zdążyłam się poważnie zastanowić nad Harrym i moimi uczuciami co do niego (ponieważ nie byłam ich do końca pewna. Dawna przyjaźń zaczyna się przeradzać w miłość), ktoś wszedł do pokoju.
-Co tak sama siedzisz? – zapytał Loczek siadając na łóżku.
-A tak sobie gram na telefonie. – machnęłam mu przed nosem instrumentem (Sylcia… :D przyp.aut.).
-Aaaa – powiedział. - Słuchaj, musimy poważnie porozmawiać.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heej :D Dodaje nowy rozdział może troszkę późno, ale proszę o zrozumienie. Dostałam psa xD Takiego małego, słodkiego szczeniaczka rasy Shih Tzu. Nazwałam go Frodo. I jest good :P Normalnie go kocham <3 I musiałam się nim zajmować i miałam mało czasu na pisanie. Oprócz tego mam całą rękę w ranach po tym jak mnie gryzie xd Ale jest mały i słodki, więc mu to wybaczam :* Dedykation dla Piwku i Sylci, które chciały trochę Zayna :D No to nie przynudzam za bardzo i zapraszam do komentowania. <3

środa, 27 marca 2013

Imagin: Liam cz. 1


  Szłaś sobie ulicą, był wieczór. Świeciły się tylko uliczne latarnie, pogoda wyglądała jakby zaraz miał zacząć padać deszcz. Rozmyślałaś nad swoim życiem. Miałaś wspaniałą przyjaciółkę [I.T.P.]. Byłyście bardzo zżyte. Nie miałaś chłopaka, ale nie przeszkadzało ci to, czekałaś na tego jedynego. Miałaś wspaniałą rodzinę, niczego więcej do szczęścia nie potrzebowałaś.
  Podążałaś na spotkanie ze swoją przyjaciółką, umówiłyście się w pobliskim parku. Dzwoniła do ciebie niedawno i powiedziała ci, że chce ci coś ważnego oznajmić. Nie wiedziałaś o co jej chodziło. No ale to przyjaciółka, chcesz wiedzieć o co chodzi.
Dochodziłaś już do parku, gdy z daleka zobaczyłaś postać [I.T.P.]. Nagle za nią rozbłysło światło. Zanim zdążyłaś się zorientować rozpędzony autobus uderzył w twoją przyjaciółkę. Krzyknęłaś i zaczęłaś biec. Z czerwono-czarnego autobusu wybiegł kierowca. Pochylił się nad twoją przyjaciółką. Akurat dobiegłaś do nich. Uklęknęłaś. Z głowy [I.T.P.] ciekła wąska stróżka krwi. Rękę miała oderwaną, nie patrzyłaś w tamtą stronę. Położyłaś się na ulicy obok [I.T.P.]  płakałaś i krzyczałaś. Nie mogłaś w to uwierzyć. Dlaczego ona? Dlaczego akurat ona…
  Nagle ktoś wyszedł z autobusu i zaspanym głosem powiedział.
-Co to za krzyki? Człowiek się spokojnie wyspać nie może. – z autobusu wyszedł… JUSTIN BIEBER??? Nie zastanawiałaś się nad tym. Było ci to obojętne. Uciekłaś stamtąd. Biegłaś na wyczucie. Znalazłaś się w małym lasku na polanie. Upadłaś na kolana płacząc. Dlaczego ona? Dlaczego świat jest taki niesprawiedliwy?? Zastanawiałaś się czy teraz życie jest takie piękne? Nie… umarła twoja przyjaciółka.
  Wyciągnęłaś z torby żyletkę. To jest najlepsze wyjście z tej sytuacji. Tak, zrobisz to.
Przejechałaś ostrym narzędziem po nadgarstku. Natychmiast pojawiła się wąska czerwona kreska. Przyniosło ci to ulgę. Jeszcze parę nacięć i koniec. Koniec z tobą. Koniec z twoim życiem. W końcu. Drugie nacięcie, tym razem dużo głębsze. Krew zaczęła cieknąć na trawę ciurkiem. Nie sprawiało ci to bólu, wręcz przeciwnie.
-Co ty robisz? – usłyszałaś za sobą głos. Nie zareagowałaś. Nie interesowało cię to, kto przyszedł. Ważne jest teraz to, żeby wszystko skończyć. – Co ty do cholery robisz? – ten ktoś podbiegł do ciebie i wyrwał ci narzędzie z dłoni. Zaczęłaś krzyczeć i się z nim szarpać.
-Oddaj! Rozumiesz? To moje! Nie masz prawa! To wszystko moja sprawa, niech cię to nie interesuje! Oddawaj! Ja cię nawet nie znam! – krzyczałaś i rzuciłaś mu się na plecy. Wgryzłaś mu się w szyję. Nagle zobaczyłaś jego twarz. Z wrażenia spadłaś z jego pleców. To był Liam Payne.
-Eee… to ty? – spytałaś.
-Ja… Ale, że jak ja? No ja to ja.. – powiedział chłopak z grobową miną pomagając mi podnieść się z trawy.
-Liam Payne? – zapytałaś.
-No tak. – powiedział chłopak. Schowałaś twarz w dłonie. One Direction to był ulubiony zespół [I.T.P]. Ty nie za bardzo ich lubiłaś. Ale ze względu na [I.T.P.] słuchałaś ich razem z nią. Przypomniałaś sobie o śmierci twojej przyjaciółki. Dlaczego jej tu nie ma? Spotkałaby się ze swoim idolem. Ponownie rozpłakałaś się.
 Liam podszedł do ciebie i objął ramieniem. Wtuliłaś się w niego i moczyłaś mu koszulkę łzami. Staliście tak przez 10 minut, a Liam gładził cię delikatnie po włosach.
-Powiesz mi co się stało? – zapytał chłopak przerywając ciszę.
-No bo… Właśnie szłam na spotkanie ze swoją przyjaciółką. Miała mi powiedzieć coś ważnego. Ale-e-e jak już byłam koło parku, to zobaczyłam jak kierowca autobusu Just-t-tina Bieb-b-bera uderzył w nią. Pod-d-dbiegłam tam, ale o-o-ona już nie-e-e żyła – ponownie wybuchłaś płaczem.
-Już dobrze – powiedział uspokajająco Liam – będzie dobrze.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Heej :D Jak widać dodałam imagin xD Pisany z Gwendolyn Carter, ponieważ ten oto osobnik płci nijakiej nocuje u mnie dzisiaj i miałyśmy masę głupich pomysłów. Podczas pisania właściwie cały czas się śmiałyśmy... Między innymi z rozpędzonej ręki, którą porwał samochód ( wymysł Gwen, która chciała dodać lokalizację oderwanej ręki) Ale wyszedł smutny xD Imagin pojawi się też na blogu Gwen: moja-szalona-wyobraznia.blogspot.com , tylko nie teraz, ale potem :D Tą część pisałam właściwie ja, gdy Gwen kręciła się na moim fotelu podczas ataku głupawki a 2 część będzie pisała Gwendolyn, podczas gdy ja będę się kręciła na fotelu :D Taki podział ról xD Kumacie? No więc pisać czy się podoba, bo nigdy nie pisałyśmy imaginów. To nasz pierwszy <3 To zapraszam do komentowania, chcę poznać waszą opinię :)

piątek, 22 marca 2013

The Best Blog Award

Każdy nominowany odpowiada na 5 pytań poniżej. Tych pytań nie można zmieniać. Zasady:
- nominować 10 blogów, które twoim zdaniem na to zasługują.
- poinformować o tym autora nominowanego bloga.
- odpowiedzieć na 5 pytań poniżej.

Dostałam nominację od: Zboczone A&P
Dziękuję :)

1. Ile masz lat?
     - 13 czerwca będę miała 13 :)
2. Co cię skłoniło do prowadzenia bloga?
     - Strasznie dużo czytałam opowiadań o 1D i postanowiłam, że  może sama coś napiszę :)
3. Dlaczego piszesz o tym, o czym piszesz?
     - Ponieważ uwielbiam 1D <3 I lubię pisać :D
4. Jak długo piszesz bloga?
     -  Od początku marca
5. Twoje największe marzenie to?...
     - Nauczyć się perfekcyjnie mówić po angielsku. 

Blogi, które nominuję:


1. http://historia-pewnej-koszulki-w-paski.blogspot.com/
2. http://opko-onedirection.blogspot.com/
3. http://overgame-hazard1d.blogspot.com/
4. http://different-story-one-direction.blogspot.com/
5. http://when-you-gone-i-feel-lonely.blogspot.com/
6. http://one-direction-story-by-my.blogspot.com/
7. http://cos-o-one-direction.blogspot.com/
8. http://we-love-it-p.blogspot.com/
9. http://hello-in-my-world.blogspot.com/
10.http://your-last-first-kiss-1dstory.blogspot.com/

środa, 20 marca 2013

Rozdział 8


  *Zayn*

Siedzieliśmy sobie w spokoju i oglądaliśmy horror, gdy nagle Sassy wybiegła z salonu.
-Ona zawsze bała się horrorów – powiedziała Paula – ma tak od dziecka. Może niech ktoś idzie, sprawdzić, czy wszystko w porządku? Bo teraz sama siedzi.
-To może ja pójdę – zerwał się od razu Louis i poszedł do pokoju.
Film skończył się. Ja osobiście nigdy nie bałem się horrorów, mnie one raczej bawiły. Niby co one mają takiego? Przecież to fikcja. Zauważyłem, że dziewczyny nadal kulą się ze strachu, chociaż nie. Jennifer jako jedyna siedziała spokojnie. Imponowała mi we wszystkim. Tym swoim opanowaniem, sposobem bycia, uśmiechem. Miała piękny uśmiech.
-Ej, to może zagramy w butelkę? – zaproponowałem.


*Sassy*

 Zaskoczył mnie tym pocałunkiem. Nie powiem, bo mi się podobało. Ale to trochę za wcześnie. Znamy się dopiero parę godzin.
 Oderwaliśmy się od siebie. Louis spojrzał na mnie z błyszczącymi oczami.
-Sassy… Przepraszam. Ja… Ty mi się po prostu podobasz – powiedział. Ja spojrzałam na niego zszokowana. Że ja?? Jemu? LOL. – Ale to trochę za wcześnie. I myślę, że ty też tak uważasz, mam rację?
-No tak. Znamy się dopiero parę godzin. – powiedziałam zgodnie z prawdą. Co prawda Louis mi się podobał, ale to zdecydowanie za wcześnie.
-To może na razie o tym zapomnijmy – uśmiechnął się uroczo. Pokiwałam głową także uśmiechając się. -No to chodźmy do reszty, chyba już skończyli oglądać.
-No mam nadzieję. Ja nie wytrzymam choćby minuty tego filmu. Ja nie wiem jak ja wysiedziałam tam prawie cały film – powiedziałam wstając z łóżka i ciągnąć Louisa za rękę za sobą.
-Widziałem właśnie jak się bałaś. Ty tak zawsze? – zaśmiał się.
-Ej… To nie jest śmieszne! Ja się naprawdę bałam! – stanęłam składając ręce.
-Oj nie gniewaj się. Po prostu nie widziałem jeszcze kogoś kto by się tak bał horrorów – powiedział Louis nadal się śmiejąc.
-No wiesz ty co? – powiedziałam i lekko wkurzona wyszłam z pokoju kierując się do salonu.


*Jennifer*

 - Ej, to może zagramy w butelkę? – zaproponował Zayn. Wszyscy od razu  się zgodzili i usiedliśmy w kółku na podłodze. Ja zajęłam miejsce między Livią, a Zaynem. Moim kochanym Zaynem! Taa, wiem. Może trochę przesadzam, ale on mi się od zawsze podobał. A teraz po prostu nie mogę uwierzyć, że przebywam z nim w jednym pomieszczeniu, a nawet gram z nim w butelkę! Gra rozpoczęła się, zakręcił Harry. Wypadło na Paulę.
-Prawda, czy wyzwanie? – zapytał Harry.
-Yyyy… prawda.- odpowiedziała.
-No to… Którego z zespołu najbardziej lubisz? – zadał pytanie.
-Eee… Liama. – powiedziała zerkając na niego. Ten uśmiechnął się szeroko. Paula zakręciła, wypadło na Nialla.
-Prawda – powiedział, zanim ta zdążyła zadać pytanie.
-Masz na oku jakąś dziewczynę? – zapytała.
-No.. ee… Tak jakby – wyszczerzył zęby.
  W tym momencie do salonu wpadła wkurzona Sassy, a za nią śmiejący się Louis.
-To wcale nie jest śmieszne! – powiedziała do niego.
-No ale przepraszam! Ja po prostu nie mogę się powstrzymać – powiedział znowu wybuchając śmiechem.
-O co tu chodzi?? – zapytała Maggie.
-No bo ten oto osobnik, płci nie wiadomo jakiej – wskazała palcem na Louisa, który zrobił oburzoną minę – śmieje się ze mnie, ponieważ, cytuję „Nie widział jeszcze nikogo, kto tak bałby się horrorów”. – wszyscy wybuchli zbiorowym śmiechem. – Oj no wy też? – zrobiła zbolałą minę i wcisnęła się miedzy mnie, a Livię – Gracie w butelkę? Ja się przyłączam!
  Louis usiadł obok Hazzy i gra na nowo się rozpoczęła. Niall kręcił. Wylosował Malika.
-Prawda, czy wyzwanie? – zapytał.
-Wyzwanie! – odparł szczerząc kły. ( Kieł!! Nat. Syl. <3)
-No to pocałuj Livię! – uśmiechnął się.
-Ale, że mnie? – spytała dziewczyna.
-Nie, świętą Livię z Honolulu. – powiedział Niall, na co wszyscy zareagowali gromkim wybuchem śmiechu. No kurde… Chłopak, który mi się podoba ma pocałować moją przyjaciółkę! No po prostu świetnie!
 Zayn podszedł do Livi na czworaka i przybliżył swoją twarz do jej twarzy.

 *Livia*

 
Ucieszyłam się, gdy Niall powiedział, żeby Zayn mnie pocałował. Czułam coś do niego, ale to jeszcze nie jest miłość. Zauroczenie – tak bym to nazwała.
 Gdy Zayn oderwał się ode mnie usłyszeliśmy chóralne „UUuuuuuUUuu”. Zarumieniłam się. Zauważyłam, że Jenn ma dosyć nie tęgą minę. Chyba Zayn jej też się podoba.
-Idę się napić, zaschło mi w gardle – powiedział Jenn wstając.
-To chodź, bo mi też się chce pić – odparłam, także wstając.
 Udałyśmy się obydwie do malutkiej kuchni, która także znajdowała się w apartamencie chłopców.
- Łap – powiedziałam wyciągając z lodówki dwie butelki wody i jedną z nich rzucając w stronę Jennifer.
-Dzięki – westchnęła.
-Podoba ci się Zayn – stwierdziłam upijając łyk orzeźwiająco zimnej wody. Ta zakrztusiła się swoją.
-Co? Skąd wiesz? – zapytała.
-No przecież widzę jak na niego patrzysz – uśmiechnęłam się.
-Aż tak to widać? – zapytała lekko przerażona.
-Nie, spokojnie – uśmiechnęłam się. – Ja po prostu jestem dobra w rozpoznawaniu miłości. I uwierz mi, Zayn też na ciebie spogląda.
-Serio? – zapytała.
-No tak. Tylko, że on też mi się trochę podoba. Ale tylko trochę – zastrzegłam. – Nie mam zamiaru ci go odebrać. Poza tym on właśnie do ciebie chyba coś czuje.
-Dziękuję! – powiedziała przytulając się do mnie – Na razie i tak nic z tego nie będzie, to za wcześnie.
-Wiem, ale chciałam ci po prostu to powiedzieć – uśmiechnęłam się. – Chodź wracamy już do reszty.
  Weszłyśmy z powrotem do salonu. Ale to co tam zobaczyłyśmy lekko nas zaszokowało.

*Sassy*
 Dziewczyny wyszły. Coś czułam, że mają do obgadania ważną sprawę.
Zayn zakręcił butelką. Wypadło na Louisa.
-Prawda, czy wyzwanie? – zapytał.
-Wyzwanie.
-Pocałuj Hazzę.
-Ee… No dobra – powiedział. Ale, że co? Przecież to chłopak! Chociaż właściwie jest ten cały Larry. Więc dla nich to norma.
 Louis podszedł do Harry’ego z uśmiechem na twarzy. Ten także szczerzył zęby. Louis złożył na jego ustach soczysty pocałunek. Fu! Chłopak z chłopakiem. To…. Dziwne. Wszyscy zaczęli się śmiać.
 Teraz kręcił Louis. Wypadło na… mnie!
-Prawda, czy wyzwanie?
-Wyzwanie.
-No to zatańcz nam tu taki sexi taniec – wyszczerzył zęby. Ja spojrzałam na niego zszokowana.
-No chyba cię powaliło dziecko!
-No chyba nie. To gra! No dawaj. Jeszcze tylko podkład muzyczny – powiedział puszczając z telefonu piosenkę AMSCAT „Kamasutra do Brasil”.No lepszej to już nie mógł wybrać.
 Z westchnienie wstałam z miejsca. Rozpoczęłam swój zmysłowy taniec, który połączyłam także ze zdjęciem swterka.
-Bum, bum, bum. Kamasutra do Brasil! – śpiewali wszyscy. Ja nadal wykonywałam seksowne ruchy. Chłopcy patrzyli na mnie zagryzając wargi. W oczach Louisa zobaczyłam lekkie pożądanie.
 W końcu skończyłam i zobaczyłam, że tej scenie przyglądają się Jenn i Livia. Obydwie stały z otwartymi ustami. No trochę dziwnie to musiało wyglądać. Oni sobie siedzą, a ja tu tańczę takie coś. No dobra… Usiadłam. Gra toczyła się dalej, aż w końcu wszyscy poczuli się zmęczeni. Każdy po kolei szedł do łazienki wziąć prysznic, a reszta siedziała w salonie i gadała. W końcu wszyscy się wykąpali i rozeszli do pokojów.
Ja i Livia położyłyśmy się w środku, Harry obok mnie, a Louis obok Livii. Zmęczona całym dniem po prostu wtuliłam się w Hazzę i zasnęłam.

*Zayn*

  
Poszedłem razem z Jennifer do mojego pokoju.
-Ja śpię od ściany! – krzyknęła rzucając się na łóżko.
-O nie! To moje ulubione miejsce! Ja się tak łatwo nie poddam!
-No to będziesz musiał – wywaliła język w moim kierunku.
-No nie! Tego już za wiele. – powiedziałem i zacząłem ją łaskotać. Ona miała łaskotki chyba we wszystkich możliwych miejscach.
-Nie! Proszę nie! No dobra, dam ci spać od ściany, ale mnie już puść! – krzyczała śmiejąc się.
-Na taką odpowiedź liczyłem – uśmiechnąłem się kładąc w moje wywalczone miejsce. Jennifer położyła się obok mnie. Wdychałem jej zapach. Ta dziewczyna mi się podoba. Ale jest jeszcze Livia. Ona też mi się podoba. Ech… Ciężkie życie.
-Dobranoc – szepnąłem
-Słodkich snów – odpowiedziała i nieśmiało przysunęła się do mnie. Ja objąłem ją ramieniem, a ta wtuliła się we mnie. Zasnęliśmy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No heeej :D Dedykation na Piwku i Sylci! Mamy rozdział 8 za sobą. Jeju jak to szybko leci… No manie (normalnie) nie wierzę! Cieszę się, że mam już prawie 1300 wejść i 4 obserwatorów. Osobiście sądzę, że to opowiadanie nie jest wcale dobre. Takie lekko nudnawe. Nie uważacie? Odpowiedzi w kom. Liczę na Was!