sobota, 27 lipca 2013

Nowy blog

No więc tak jak wskazuje tytuł tego postu  >Nowy blog< zmierzam do tego, żeby powiedzieć Wam coś. Otóż nie mam zamiaru pisać dalej tej historii. Powiem jasno. Nie mam weny, ani chęci na to opowiadanie.  JEŚLI KTOŚ CHCIAŁBY POPROWADZIĆ DALEJ TO OPOWIADANIE to można ze mną się skontaktować przez twiitera. @JulaUrbanska 


A co do nowego opowiadania, to jeszcze nic nie dodałam. Ale planuję dodać prolog jakoś pod koniec przyszłego tygodnia xx
 Nie zwracajcie uwagi na zakładkę "Postacie", ponieważ  na razie nic nie jest zrobione dokładnie. Wstawiłam je, bo chciałam zobaczyć jak to będzie wyglądać.
Więc zainteresowanych zapraszam TUTAJ


I mam do Was prośbę. Bardzo proszę, żeby każdy kto przeczytał tą notkę, bądź kiedykolwiek przeczytał choćby rozdział z tego opowiadania niech skomentuje ten post! Bardzo proszę, to wiele dla mnie znaczy ;)

piątek, 14 czerwca 2013

Przepraszam

Przepraszam, że nie dodaje nowego rozdzialu, ale mam szlaban na komputer... Ale odkrylysmy  kolezankami haslo do szkolnego wi-fi i korzystamy ile wlezie xD wiec takim oto sposobem dodaje tą notke :D W ogole zastanawiam sie czy nie zawiesic bloga... Na razie wiec zawieszam. Na czas nieokreslony... Jeszcze raz sorryy...

środa, 29 maja 2013

Rozdział 13


-10 miesięcy później-
*Sassy*

  Lekki wiosenny wietrzyk rozwiewał moje już kasztanowe włosy i kołysał wysokimi drzewami. Chmury były pociemniałe, jakby zaraz miał zacząć padać deszcz, który miał za zadanie oczyścić moją duszę z bezbrzeżnej rozpaczy. Jednak niestety, nie uda mu się. Nikomu się nie uda.
-Nadal nie mogę w to uwierzyć – szepnęła Paula.
-Nie tylko ty – Livia starła pojedynczą łzę z policzka i podeszła do marmurowego nagrobka, by zdjąć przyklejony do niego mały, zabłąkany zielony listek. Teraz mogłyśmy w pełni podziwiać napis wykonany ze złotej substancji: „Jennifer St. James ur. 13 lipca 1996 roku, zm. 22 lutego 2013 roku. Wspaniała przyjaciółka, córka i siostra. Pamięć o niej przetrwa wieki”
-Dlaczego akurat ona? – zapytałam sama siebie – Dlaczego akurat ona musiała zginąć? – zwróciłam twarz w kierunku nieba, jakbym to tam kierowała swoje pretensje. Po chwili poczułam na policzkach mokre krople. Był to deszcz, który jakby wyczuł mój smutek. – Nienawidzę tego faceta W czym Choco mu zawiniła? – szepnęłam. Nazywałyśmy Jennifer „Choco” od czasu jej śmierci. Jej imię po prostu nie umiało nam przejść przez gardło, za bardzo tęskniliśmy. Livia w końcu wymyśliła jej tą ksywkę, ponieważ każdy wiedział, że Choco wielbiła czekoladę w każdej postaci.
 Wszyscy bardzo przeżyli jej śmierć, była ona niespodziewanym ciosem w samo serce. Nie mogliśmy się z tym pogodzić, zwłaszcza ja. Przez cały miesiąc od jej śmieci nie wychodziłam z pokoju, nie chciałam z nikim rozmawiać. Nawet moją kochaną Nalę porzuciłam na pastwę losu, nie wpuszczałam jej do siebie. Zaszyłam się w swoim własnym świecie, szarej monotonności. Nie odsłaniałam rolet z okien, w moim pokoju panowały egipskie ciemności. Dzień w dzień, noc w noc. Noc nie różniła się od dnia, dzień nie różnił się od nocy. Nie wpuszczałam nikogo do pokoju, ani z niego nie wychodziłam. Raz na jakiś czas, gdy nikogo nie było w domu zakradałam się do łazienki, albo do kuchni by zebrać zapasy pożywienia. Głównie były to jabłka, chleb, czy woda. Żyłam jakby mnie nie było. Przez miesiąc nie widziałam słońca, ani nie wdychałam świeżego powietrza. Zmieniło się to jednak pod koniec marca.

~Dzień jak co dzień, mama po godzinie dobijania się do mojego pokoju w końcu zrezygnowała, poszła do pracy. Gdy tylko drzwi się za nią zamknęły cicho wyszłam z pokoju. Nie wiem czemu się skradałam, ale to pewnie z przyzwyczajenia. Musiałam rozczesać włosy, które nie zaznały tej przyjemności od 6 dni. Musiałam się wykąpać, umyć zęby, tego nie robiłam od 10 dni. Wiem, totalnie się zaniedbałam. Sama się siebie brzydzę.
 Cichym krokiem udałam się do łazienki. Snułam się jak zombie, nie zwracając za bardzo uwagi na otoczenie. Jednak zainteresował mnie pewien szmer za plecami. Zastygłam w bezruchu, przerażana. Powoli odwróciłam się. Patrzyłam w brązowe tęczówki, które były blisko. Stanowczo za blisko. Nie byłam w stanie dostrzec nic poza tymi tęczówkami. Czułam oddech tej osoby na moich ustach.
-Sassy… Dziewczyno, coś ty z siebie zrobiła? – wyszeptała osoba. Dopiero teraz ją poznałam.
-Livia – poruszyłam bezdźwięcznie ustami. Nie potrafiłam normalnie mówić, przez miesiąc z nikim nie rozmawiałam.
-O mój Boże – w oczach dziewczyny zobaczyłam łzy – Dlaczego? – spytała, po czym przytuliła mnie  z całej siły.
-Livia – wychrypiałam i rozpłakałam się. Płakałam jak małe dziecko, które właśnie zdarło sobie kolano. Łzy ciekły po moich policzkach litrami, nie potrafiłam ich zatrzymać.
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Pozwól sobie pomóc.~

 Od tamtego czasy Livia i Paula pomagały mi odzyskać dawną siebie. Jednak to ja postanowiłam wrócić do kasztanowego koloru włosów. Czerwono-różowy był zbyt jaskrawy. Powoli moje życie wracało do normy, jednak pustka w sercu pozostanie już na zawsze. Z chłopakami z One Direction nie utrzymywałam kontaktu. Z tego co wiem, Livia zaczęła się spotykać z Zaynem. Paulę chyba coś ciągnie do Liama, ale nie odważy się do tego przyznać. Mimo, że gołym okiem widać, że on także na nią leci. Ja nie widziałam żadnego z nich od tamtego koncertu. Oprócz Liama. Parę razy siedziałam z nim i Paulą w jej pokoju i gadaliśmy o głupotach. Liam był rozsądny i wiedział, że nie chcę kontaktu z resztą zespołu. O nic nie pytał, do niczego nie namawiał. Do dzisiaj żaden z nich nie wie o śmierci Choco, nikt nie odważył się powiedzieć. Po Maggie ślad zaginął, nie odzywała się do nas, nie widujemy jej. Zmieniła numer. Gdy pukamy do jej drzwi, nie otwiera. W szkole też jej nie ma. A to wszystko zaczęło się od śmierci Choco. Nie wiemy, jaki jest powód milczenia Maggie, mam nadzieję, że wkrótce wszystko się wyjaśni.

~22 lutego byłam z Jennifer w jej ulubionej pizzerii Dela elo Rico. Zamówiłyśmy pizzę pepperoni i czekałyśmy, aż kelnerka nam ją przyniesie. Oczywiście Jennifer musiała wypić pół butelki coli zanim dotarło do nas zamówienie, w związku z czym musiała pilnie skorzystać z toalety. Wyszła, a ja siedziałam i czekałam aż wróci. Po chwili od strony toalet dało się słyszeć mrożący krew w żyłach krzyk, który gwałtownie ucichł. Na sali zapanowała cisza. Nagle drzwi toalety się otworzyły i wybiegł z nich potężny mężczyzna z zakrwawionym nożem w ręku. Zanim ktokolwiek zdołał się ruszyć zamaskowany typek uciekł, zniknął za drzwiami.
 Ja na drżących nogach wstałam i powoli ruszyłam w kierunku drzwi do toalety. Wszyscy goście restauracji obserwowali moje kroki w milczeniu. Kątem oka zauważyłam, że kelnerka wykonuje telefon, najprawdopodobniej na policję. Wzięłam głęboki oddech i popchnęłam lekko drzwi. To co tam zobaczyłam przerosło moje najśmielsze wyobrażenia.  Jennifer leżała na podłodze w ogromnej kałuży krwi, która to (krew) była dosłownie wszędzie. Na suficie, na lustrze, na ścianie, na drzwiach. Dziewczyna miała nienaturalnie wygiętą w tył głowę, a brzuch był tak rozcharatany, że można było dostrzec poszczególne wnętrzności. Część ich leżała także na podłodze. Szeroko otwarte, martwe oczy wpatrywały się w drzwi z przerażeniem.
 Nie pamiętam dalszego ciągu wydarzeń, potem była tylko ciemność.~

 Na dzień dzisiejszy nie złapano jeszcze sprawcy, cwaniak dobrze się ukrywa. Nikt nie zna nawet jego tożsamości, policji nie udało się tego wykryć.
 - Sassy? Wszystko ok? – zapytała Paula zmartwiona moją chwilową duchową nieobecnością.
 - Tak, tak – gwałtownie się poruszyłam, wyrywając z otępienia. – Wracajmy już do domu, zaczyna padać.
 -Też o tym pomyślałam. – mruknęła Livia. Rzuciłyśmy jeszcze ostatnie spojrzenie na grób, po czym wyszłyśmy z cmentarza.

                                ***
Stałyśmy pod domem Pauli. Livia przyjechała do niej na cały tydzień, u niej w szkole mieli wolne, ponieważ odnawiali budynek szkolny.
-Ja za chwilkę do was przyjdę. Muszę tylko na chwilkę do domu iść – powiedziałam i nie czekając na odpowiedź ruszyłam żwawym krokiem w kierunku swojego domu. Po chwili już stałam przed drzwiami. Weszłam do domu i zdjęłam mokrą kurtkę i buty.
-Mamo! Jestem! – krzyknęłam i podążyłam do kuchni. Moja rodzicielka siedziała przy stoliku i piła kawę gawędząc z ciocią Mary siedzącą naprzeciwko.
-Oo, hej ciociu – przywitałam się z nią i cmoknęłam ją w policzek. – A gdzie mały?
-Pojechał do kolegi na nocowanie – uśmiechnęła się – był strasznie podniecony, w sumie to się nie dziwię. Jak się jest w jego wieku, to nocowanie u kolegi jest strasznym przeżyciem – zaśmiała się. Ja z mamą jej zawtórowałyśmy.
- Mamuś, ja idę do Pauli, wrócę wieczorem. Tylko jeszcze do pokoju pójdę na chwilkę – powiedziałam.
- Poczekaj chwilkę – zatrzymała mnie mama. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem. – David zaprasza cię na całe wakacje do Londynu. Możesz zabrać koleżanki.
-Serio? Jeeeej! – ucieszyłam się i pognałam do swojego pokoju. Wzięłam telefon, którego wcześniej zapomniałam wziąć z domu. Zauważyłam, że dostałam jedną wiadomość od Mika. Pytał się, czy mamy jutro czas, żeby się z nim spotkać. Usiadłam na łóżku i zaczęłam odpisywać na smsa, że owszem, możemy. Nagle przez otwarte okno wpadł jakiś przedmiot. Zaintrygowana wstałam i podeszłam do malutkiej rzeczy leżącej na podłodze. Był to kamyk owinięty białą karteczką. Delikatnie zdjęłam papier i rozwinęłam go. Czerwonym atramentem napisane były tylko 3 słowa, które i tak zmroziły moje serce.
Ty będziesz następna”

_____________________________________________________-
I jak?? Podoba Wam się? Bo mi tak średnio. Myślałam, że mi lepiej wyjdzie :( No ale cóż! Mam nadzieję, że przynajmniej Wam się podoba :) Spodziewaliście się takiego obrotu akcji? Po prostu chciałam „odświeżyć” to opowiadanie, bo wydawało mi się za nudne. No więc opinie co do mojego pomysłu piszcie w komentarzach. Liczę na Was! Chcę wiedzieć co o tym myślicie.
 Po 8 komentarzach nowy rozdział będzie w ten weekend!
Aaa i prawdopodobnie jutro pojawi się recenzja mojego bloga… OmG, jaki stres xD 

niedziela, 26 maja 2013

Wybaczcie xD

Nie wiem co powiedzieć... Dziękuję za te 5439 wyświetleń! Jesteście świetni, mam najwspanialszych czytelników pod słońcem <3

Przepraszam, że nowy rozdział nie pojawia się tak długo, ale ma na to wytłumaczenie... 

1. Mialam 4-dniową wycieczkę do Krakowa.
2.Potem przez tydzień brak internetu :(
3. Małe problemy z przyjaciółkami, ale już wszystko wróciło (mam nadzieję) do normy :)
4. Zastój weny.
5. Muszę podciągnąć oceny, bo chcę się dostać do lepszego gimnazjum :D

 Znudziła mi się troszkę ta historia, więc postanowiłam coś ulepszyć. Wplotłam wątek kryminalny, który zacznie się już od następnego rozdziału :) Niestety Gwendolyn jest na mnie zła, ponieważ.... A z resztą sami zobaczycie o co chodzi xD Nie będę dużo zdradzała, bo chcę, żebyście mieli niespodziankę. Mam nadzieję, że zwrot w akcji Wam się spodoba.

 Chciałabym też poprosić, żebyście zaznaczali odpowiedzi w ankietach. Błagam Was o to. Jak tak patrzę na tą małą ilość głosów to mi się smutno robi... 
Ludzie, czy tego bloga czytają tylko 2 osoby???? No błagam...

Co do nowego opowiadania, to jeszcze nie skończyłam pisać 1 rozdziału, więc jeszcze sobie na niego trochę poczekacie... I'm so sorry...

Więcej nie zawracam łepetyny, i biorę się za nowy rozdział, który pojawi się na początku przyszłego tygodnia. Najpóźniej w środę :)

 Kocham, Nalaa <3

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 12


~Sassy~

  Wpatrywałam się w ekran komórki i nadal nie mogłam uwierzyć co tam widzę. Nie chciałam w to wierzyć. „Nie chcę cię więcej widzieć. Żałuję, że się spotkaliśmy, jesteś podłą suką!”. Jak on mógł coś takiego do mnie wysłać? Rozumiem, że był na mnie wściekły, w końcu nie codziennie widzi się swoją dziewczynę całującą się z najlepszym przyjacielem. Ale żeby wyzywać mnie od suk? To przekracza wszelkie granice, i jeszcze do tego żałuje, że się spotkaliśmy. Nic nie mogło mnie bardziej zaboleć niż te słowa. To już dla niego nic nie znaczy? No fakt, co ja mogę dla niego znaczyć, dla sławnego Harry’ego Stylesa! Nic, zero. Parsknęłam.
- Powiesz mi w końcu co się stało? – spytał Mike siedzący obok mnie. Nie patrzył na mnie, tylko na drogę przed nami, w sumie mu się nie dziwie. Jako dziecko zawsze gapiłam się na białe paski i je liczyłam, to taaakie fascynujące.
-Nic – wzruszyłam obojętnie ramionami, ale moje łzy sugerowały coś innego.
-No przecież widzę, bez powodu byś nie prosiła mnie, żebym tak szybko przyjechał, a teraz po dostaniu smsa byś tak nie płakała. To dowiem się w końcu? – westchnął i spojrzał na mnie.
-Jaki ty ciekawski… Chociaż w sumie, to i tak bym ci powiedziała i tak, więc… - wzięłam głęboki oddech. – Ja i Harry jako dzieci przyjaźniliśmy się. Najlepsi przyjaciele na zawsze i te sprawy. Potem ja musiałam się wyprowadzić, mama nie chciała mnie słuchać, a ja chciałam zostać. Nie potrafiłam go opuścić, ale musiałam. Przez pół roku utrzymywaliśmy kontakt, dzwoniliśmy, pisaliśmy. Potem nagle Harry przestał odbierać telefony, przestał odpisywać. Nie wiedziałam co się działo. Każda przepłakana noc była dla mnie okropna, nie wiem jak przetrwałam ten okres czasu. Powinnam go nienawidzić, ale nie potrafiłam. Ciągle był dla mnie tak samo ważny. Potem dowiedziałam się, że poszedł do XFactora. Razem z 4 baranów złączyli ich w zespół. Chciałam, żeby wygrali, żeby coś osiągnęli. Harry zawsze marzył o sławie, a ja ciągle mu powtarzałam, że z takim głosem będzie światową gwiazdą. Śmialiśmy się z tego. A wtedy jak już mu się udało mnie przy nim nie było. Nie było mnie… Dałam sobie spokój, ale nadal nie mogłam spać po nocach. Teraz dziewczyny namówiły mnie na koncert, pojechałyśmy, spotkałyśmy ich, a Harry mi wszystko wytłumaczył. Powiedział, że jego mama oszukała go mówiąc, że nie żyję. Że umarłam od przedawkowania narkotyków i alkoholu. Mówił, że jej w to nie wierzył, ale ona pozmieniała mu coś w telefonie i ani ja, ani on nie mogliśmy się do siebie dodzwonić. W końcu uwierzył i dla mnie poszedł do XFactora. Dla mnie! Bo ja zawsze go namawiałam. Pół roku temu jego mama wyznała mu prawdę, po prostu nie lubiły się z moją mamą. Nie rozumiem tej kobiety… Jak ona mogła to zrobić własnemu synowi? Od tamtej pory Harry nie odzywa się do niej. Po koncercie zaprosili nad do siebie do apartamentu. Wieczorem Louis mnie pocałował, a ja… Zawsze z zespołu to on mi się najbardziej podobał, byłam w szoku. Ale to za wcześnie, oboje tak postanowiliśmy. Następnego dnia rano Harry powiedział, że się we mnie zakochał i zostałam jego dziewczyną. To normalne po tylu latach przyjaźni. Ale nagle Louisowi strzeliło coś do łba i mnie pocałował, powiedział, że to co mówił wczoraj to nie prawda. Że dopiero teraz to sobie uświadomił, i wtedy do pokoju wszedł Harry. I wybiegł jak nas zobaczył, ja pobiegłam za nim, ale nie mogłam go dogonić. Wróciłam do apartamentu i dałam Louisowi z liścia – zaśmiałam się cicho na wspomnienie jego zdezorientowanej miny – Szybko się spakowałam i zadzwoniłam po ciebie – zakończyłam swój monolog.
-Ja pierdolę… Jak cię poznałem, nie wiedziałem, że jesteś aż taką ciekawą osobą – spojrzał na mnie z ukosa. Prychnęłam śmiechem. – A co z tym smsem?
-Harry napisał… - łzy ponownie pociekły mi po oczach – Że żałuje, że mnie spotkał i że jestem podłą suką – teraz to ryczałam.
-Nie jest wart twoich łez, uwierz mi. Ale pewnie pisał to pod wpływem emocji, nie miej mu tego za złe.
-Ty nawet nie wiesz jak to boli, ja go naprawdę kochałam. I nadal kocham – umilkłam, gdy usłyszałam dźwięk smsa dochodzący z mojej komórki. Spojrzałam na wyświetlacz. „Lou”. Kliknęłam „przeczytaj”.
„Jesteś nic nie warta, ten pocałunek był sprawdzeniem twojej wierności. Jak widać, nie potrafisz być z Harrym. Lecisz do innych. Dziwka”. Telefon wypadł mi z rąk, uderzając o ziemię. Oparłam głowę o szybę i cicho pochlipywałam. Teraz to ja naprawdę nienawidzę swojego życia. Nie będę już z nimi utrzymywała kontaktu, tak. Tak będzie najlepiej dla wszystkich. Tylko im kłopotów robię. Koniec z One Direction!
 Mike – z racji tego, że staliśmy na światłach – podniósł z podłogi mój telefon i przeczytał wiadomość. Widziałam jak zgrzyta zębami ze złości i ściska mocniej kierownicę w dłoniach.
 - Co za dupek! Ja mu dam! Nikt cię nie będzie bezkarnie obrażać. Tylko cię do domu odwiozę – warknął.
 - To nie ma sensu – złapałam go za ramię – kończę z nimi. Zamykam rozdział zatytułowany „One Direction”. Chcę zapomnieć, proszę pomóż mi  tym.
 - No dobra. Ale robię to tylko dlatego, że cię lubię.
 - Dzięki, jesteś najlepszym przyjacielem.


~Harry~
Biegłem przed siebie, nie zwracałem uwagi na otoczenie. Nawet nie zauważyłem kiedy znalazłem się w pobliskim parku. Louis miał rację – przeklinałem się w myślach – ona się zmieniła. Już nie jest tą samą Sassy co kiedyś. Dobrze, że zgodziłem się na tą „próbę wierności”. Dowiedziałem się jaka jest naprawdę. Usiadłem na ławce. Wyciągnąłem telefon i napisałem smsa do Sassy, może to ją ruszy.  Z daleka zobaczyłem jakąś znajomą postać, blondynka. Zmarszczyłem brwi. Nagle mnie oświeciło. Taylor! Jak dobrze, że tu jest, potrzeba mi jej teraz. Wiedziałem, że ona na mnie leci, swoją drogą blondynka też mnie na swój sposób pociągała. Zauważyła mnie i ruszyła w moim kierunku. Natychmiast otarłem łzy, nie chciałem, żeby zobaczyła mnie w takim stanie.
 Przysiadła się do mnie.
-Hej Harry, co tu robisz? – spojrzała na moją twarz – Co się stało?
-Nic nie mów – szepnąłem i przybliżyłem nasze twarze. Taylor była trochę zdezorientowana, ale podobało jej się to. Po chwili tkwiliśmy w namiętnym pocałunku, który pozwolił mi zapomnieć o czerwonowłosej.


 ~Jennifer~
-Ktoś wie o co chodzi? – zapytał Niall, gdy Sassy wybiegła z domu. – Louis? Ty na pewno wiesz.
-A walcie się! – krzyknął pasiaty i wyszedł z pokoju, a Zayn poszedł za nim.
-Ja się tylko pytałem – blondyn podniósł ręce w geście obronnym.
-Jak widać te pytania, to za dużo – mruknęłam. – Dziewczyny! Zbieramy się – dodałam głośniej.
-No trzeba – przytaknęła Paula.
-Ale jak to? – jęknął zrozpaczony Liam.
-No trzeba się dowiedzieć o co chodzi, Louis nam nic nie powie, nie wiemy gdzie szlaja się Harry, zostaje Sassy, która najprawdopodobniej jest już w drodze do domu. Więc dzwonię po mamę i wracamy! – uświadomiłam go.
-Tom! – Livia zwróciła się do przyjaciela – do domu!
-To my jedziemy – rzekł główny zainteresowany. Livia pobiegła do pokoju, gdzie najprawdopodobniej zebrała swoje rzeczy. Po chwili wróciła.
- To pa dziewczyny! – mówiła całując po kolei każdego w policzki – i chłopaki – zrobili grupowego misia. – Macie mój numer, więc jeszcze możemy się kiedyś spotkać – mrugnęła do mnie i już jej nie było.
 - To my się też zbieramy – powiedziała Maggie.
 Każda poszła w stronę pokoju, w którym miałyśmy swoje rzeczy. Ja w między czasie zadzwoniłam po mamę, żeby po nas przyjechała. Po chwili wyszłyśmy i udałyśmy się do salonu.
-Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś spotkamy – uśmiechnął się Liam. Teraz my zrobiliśmy grupowego misia.
-No musimy – przytaknęła ochoczo Paula.
-Mamy swoje numery więc nie będzie problemu – powiedziała Maggie.
-To do zobaczenia – pożegnaliśmy się. Brakowało Louisa, Harry’ego i Zayna. No cóż. Wyszłyśmy i usiadłyśmy na pobliskiej ławeczce. Zastanawiałyśmy się co takiego mogło rozjuszyć Sassy, że posunęła się do spoliczkowania Louisa. No bo coś na pewno. Na razie możemy się domyślać, ale niedługo poznamy prawdę – mam nadzieję – myślałam tak, gdy w oddali zobaczyłyśmy samochód mamy, który już po chwili wiózł nas bezpiecznie do domu. Wszystko się okaże – jestem tego pewna.

Hej! I jest nowy rozdział xD Ma nadzieję, że się podoba! Mi tak nieszczególnie :/ Mógł być lepszy, no ale trudno. Tak na mnie działa wydłubywanie kamyczków z ziemi xD (Tak, jestem świrem) Co wy na to, żebym dodawała rozdział co poniedziałek? Lub jak mi się uda wcześniej napisać, to dodam wcześniej. Zgadzacie się?
Zasmuciła mnie mała liczba komentarzy pod poprzednim rozdziałem, wiem, że stać was na więcej. Następny rozdział po 8 komentarzach!
 Mam malutką prośbę od siebie: moglibyście rozgłosić mojego bloga? Bardzo bym prosiła!
 A teraz zagadka.
 Jak myślicie, czy Sassy powie dziewczynom o co chodziło? Czy obrażą się jak im nie powie, lub jak zareagują jak się dowiedzą? I czy zakończą znajomość z One Direction?
Kto zgadnie dostaje dedyka w następnym rozdziale
! (Gwendolyn się nie liczy, bo jej co nieco powiedziałam xD)

I z góry przepraszam za szablon! Jest on tymczasowy, bo tamten mi się skasował przez przypadek, a teraz się spieszę i nie mam czasu poprawiać. Jutro będzie xD

środa, 1 maja 2013

Zgłosiłam bloga!

Hej, chcę oznajmić wszem i wobec, że zgłosiłam swojego bloga do recenzalni :) Jak myślicie? Dobry pomysł??

I jeszcze jedna sprawa. Rozmyślam nad założeniem nowego bloga z opowiadaniem. Mam pomysł na niego i napisałam już prawie cały 1 rozdział. Więc jak uważacie? Jest sens zaczynać nową historię? Oczywiście nie zabraknie w niej One Direction :D
I taka prośba, jeżeli moglibyście, to pomóżcie mi wymyślić imię dla głównej bohaterki :) Nie mam na to pomysłu. Razem z Gwendolyn rozmyślałyśmy nad tym, czy by nie nazwać jej Genowefa Szpadel Gretel Deska Pierwsza, ale chyba raczej z tego zrezygnuję xD Więc dawajcie pomysły!

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 11


*Sassy*
  Wszyscy byliśmy w salonie i oglądaliśmy „Kac Vegas”. Siedziałam na kolanach Harry’ego pod pretekstem braku miejsca, wtulałam się w jego tors i wdychałam odurzający zapach jego perfum.
-No i kiedy on będzie? – denerwowała się Livia – Dwie godziny temu mówił, że będzie za pół godziny!
-Ale kto? – zainteresowałam się.
-Kolega. – machnęła ręką – zaprosiłam go, nie macie nic przeciwko temu?
-Nie no, spoko – uśmiechnął się Lou. Zauważyłam smutny wzrok Zayna, ale nie skomentowałam tego ani słowem.
-Zadzwonię do niego – stwierdziła Livia, po czym wyciągnęła telefon. W tym momencie usłyszeliśmy donośne pukanie do drzwi – No nareszcie! – wykrzyknęła, z impetem otworzyła drzwi i nie patrząc na osobę stojącą w drzwiach rzuciła mu się w ramiona.
-Dzień dobry państwu – powiedział uprzejmie potężny ochroniarz, delikatnie odpychając od siebie Livię. Ta czerwona na twarzy natychmiast pobiegła na kanapę. – Pewien chłopak od godziny wykłóca się ze mną, że może tu przyjść. Postanowiłem zapytać, czy to prawda, ma na imię Tom.
-To on – pisnęła schowana za kanapą Livia.
-Pan go wpuści – uśmiechnął się Harry.
Ochroniarz wyszedł, a Livia nadal czerwona na twarzy wyłoniła się zza kanapy.
-O maj gad – wyszeptała. Wszyscy jak na zawołanie ryknęli śmiechem. Livia po chwili wahania także poczęła niemiłosiernie chichotać. Doszło do tego, że Harry zrzucił mnie z kolan, a ja spadłam na podłogę, co jeszcze wzmogło nasz śmiech. Jednym słowem, dostaliśmy ataku głupawki.
  Znowu usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Proszę! – krzyknął Harry, który aktualnie siedział na mnie okrakiem i łaskotał mnie.

  Drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wszedł przystojny brunet. Spojrzał na nas z lekkim zdziwieniem, czemu za bardzo się nie dziwię.
  Ja leżałam na podłodze, Harry siedział na mnie. Niall biegał po pokoju z  Maggie, która siedziała mu na ramionach i krzyczała „Chcemy Kevina!” Liam z Louisem leżeli na kanapie do góry nogami i bełkotali coś w stylu „Estm soły Lomek, nia psedmescu miam domiek”, Paula na stoliku odstawiała „Gangnam Style”, a Livia i Jenn tańczyły razem kankana. Zayn usiłował zrobić szpagat, ale ze względu na to, że miał obcisłe rurki na nogach, nie bardzo mu to wychodziło.
  Gdy zobaczyliśmy przybysza natychmiast znieruchomieliśmy, po czym rzuciliśmy się na kanapę udając normalnych ludzi.
-To jest Tom – przedstawiła chłopaka Livia, przytulając go. – Tom, to jest One Direction, czyli Liam, Harry, Zayn, Louis i Niall. – przedstawiała ich po kolei dziewczyna – A to jest Jennifer, Sassy, Livia, Paula i Maggie.
  Wątpię, żeby zapamiętał imiona wszystkich, chyba, że zna One Direction, a to wtedy inna sprawa.
-Chcesz coś do picia? – zapytał po chwili niezręcznego milczenia Jedyny i Rozsądny Liam.
-A macie colę? – zapytał speszony chłopak, którego stan miał zapewne coś wspólnego z zabójczym spojrzeniem jakim obdarzał go Zayn, co zauważyłam chyba tylko ja i ten Tom.
-Ty się jeszcze pytasz? – wykrzyknął Niall. – Jasne, że tak! – pociągnął Maggie za rękę i po chwili obydwoje zniknęli w strasznych czeluściach pomieszczenia zwanego powszechnie kuchnią.
-Nie wnikam, czemu poszedł tam z nią. Sam. – poruszył śmiesznie brwiami Tom. Wszyscy wybuchnęli śmiechem, w związku  z czym atmosfera rozluźniła się.
  Z kuchni wyszedł Niall trzymając w rękach 11 szklanek. Nie wiem jak on to pomieścił. Za nim szła zadowolona Magg niosąc trzy 2-litrowe butelki coli.
-Tam tararam! Mamy colę! – oznajmił uroczyście blondyn stawiając szklanki na stole.
-Za chwilę wrócę, muszę zadzwonić do Mika – oznajmiłam wstając z kanapy. Wyszłam z salonu i poszłam w kierunku pokoju Lou i Hazzy.
  Weszłam do pokoju, po drodze wykręcając  numer do przyjaciela.
-Halo? – odebrał po dwóch sygnałach.
-No hej, jestem po koncercie. Było wspaniale! A wiesz co jest najlepsze? – zapytałam.
-Zdobyłaś autograf? – próbował zgadnąć. Zaprzeczyłam. – Masz z nimi zdjęcie? – ponownie zaprzeczyłam. – Tańczyłaś poloneza w bikini przy basenie w Górach Kaukazkich? -  spojrzałam zdziwiona na telefon, jakby to on był winny tej dziwnej wypowiedzi.
-Że poloneza? W bikini, przy… Dobra, mniejsza o to. Chłopaki zaprosili nas do swojego apartamentu i spałyśmy z nimi! – wykrzyknęłam uradowana.
-Spałyście? – zapytał zdziwiony.
-Nie w tym sensie zboczeńcu! – zaśmiałam się – Po prostu spędziłyśmy z nimi miły wieczór i poranek i w ogóle…  A z resztą, w domu ci opowiem. Kończę, bo przyjechał przyjaciel mojej nowej przyjaciółki – zaśmiałam się – paaaa.
-A kiedy będziesz z powrotem w domu? – zdążył zadać pytanie zanim wcisnęłam czerwoną słuchawkę.
-Gdzieś tak około wieczora – uświadomiłam go.
-Achhhhh. To pa – pożegnał się i rozłączył.
  Zadowolona padłam na  łóżko. Mam wspaniałych przyjaciół. Zorientowałam się, że tych przyjaciół znam krótko. Wszystkich około tygodnia, lub w przypadku Livii kila godzin. Tylko Paulę i Harry’ego znam od dawna, dawna. No ale najważniejsze, że są i to się liczy.
  Nadal nie mogłam uwierzyć, że chodzę z Harrym. Nigdy nie podkochiwałam się  w nim, ani nic z tych rzeczy, więc nie wiem dlaczego teraz to się zmieniło. Pewnie dlatego, że zmężniał, wydoroślał. Zmienił się. Myślę, że to dlatego zaczęłam na niego inaczej patrzeć. Jak na chłopaka, a nie przyjaciela.
  Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Ujrzałam w nich Lou. Nadal nie wiem, czemu on jest taki głupi. Jak można aż tak nie mieć szacunku do kobiet?
-No hej – odezwał się – Co robisz? – zapytał. Nie wiem czemu, ale był dziwnie zestresowany.
-A tak sobie leżę i myślę – uśmiechnęłam się – Co się stało, że przyszedłeś? – zainteresowałam się.
-Aa… Tak jakoś. Ładną mamy pogodę, prawda? – zerknął na okno. Cambridge tonęło w kroplach deszczu. Oprócz tego wiał potężny wiatr, widać było po tym, jak drzewa się przechylają.
-Ta… Bo ja tak kocham deszcz – zadrwiłam. – Przejdź do rzeczy, a nie o pogodzie pierdolisz. – wyczułam, że chce o czymś porozmawiać. I tym czymś nie była pogoda.
-Aa… no bo.. Och cicho! Posłuchaj! – wykrzyknął. Przestraszyłam się lekko. – To może ja od razu powiem. Po prostu.
-Co? – zdenerwowałam się. Ile można mówić jedno głupie zdanie?!
-Kocham cię – wyszeptał ze spuszczoną głową.
  Zamurowało mnie, jeszcze wczoraj mówił co innego. Ale ja mam Harry’ego, nie dam się Lou tak łatwo. Zwłaszcza po tym, co o nim usłyszałam. Chociaż… Przecież Marchewkę też kocham.
  Louis przybliżył się do mnie, położył dłoń na moim policzku, po czym spojrzał mi głęboko w oczy. Jego twarz była coraz bliżej, a ja już nie panowałam nad swoimi emocjami, nie myślałam, on był za blisko. Widząc brak sprzeciwu z mojej strony złączył nasze usta w pocałunku. Znowu poczułam tą słodycz i pod wpływem chwili, nie wiem czemu, czując, że źle robię oddałam pocałunek.


*Harry*

-Ej, a może pójdziemy do kina? – zaproponowałem. – Dziewczyny wieczorem jadą i nie wiadomo kiedy następnym razem się spotkamy, więc chodźmy. – powiedziałem rozglądając się na boki, ale nigdzie nie zauważyłem Sassy, ani Lou.
-Dziewczyny, co wy na to? – spytał Liam.
-Ja się zgadzam, tylko trzeba powiedzieć Sas i Louisowi.
-To ja pójdę ich poszukać – zdecydowałem, mając nadzieję, że przynajmniej będę mógł pocałować moją dziewczynę.
  Ruszyłem w stronę mojego pokoju, nie wiem czemu, ale robiłem to po cichu. Ha! Jestem ninja! Bójcie się mnie! Złapałem za klamkę i wskoczyłem do pokoju krzycząc.
-Bum skarbie! – ale to co zobaczyłem lekko mnie zdziwiło. Mówiąc „lekko”, mam na myśli bardzo.
Sassy stała w objęciach Louisa, który dziwnie się uśmiechał. Natychmiast zrozumiałem co tu zaszło, myślałem, że już ją przekonałem do tego, że Lou nie jest odpowiedni. Ale jemu jakoś udało się ją przeciągnąć do siebie. Nie rozumiem, jak oni mogli mi to zrobić. Lou wiedział, że Sassy mi się podoba, a Sassy… Przecież ona jest moją dziewczyną! Momentalnie łzy napłynęły mi do oczu. Nie byłem z dziewczyną jakoś specjalnie zżyty, ale wcześniejsze lat przyjaźni robiły swoje. Zabolało. I to bardzo.
 Wybiegłem z pokoju,  potem przez drzwi wyjściowe i biegłem na oślep korytarzami, aż w końcu poczułem chłodny wiatr, co świadczyło o tym, że jestem na zewnątrz. Nadal biegłem przed siebie.

*Sassy*

  Nie chciałam, żeby Harry to zobaczył. Teraz żałowałam, że pozwoliłam pocałować się Louisowi, naprawdę żałowałam.  Gdy wybiegł z pokoju, jedynie rzuciłam Louisowi wściekłe spojrzenie i pognałam za Harrym. Przebiegając przez salon czułam na sobie zdziwione spojrzenie zgromadzonego tam ludu.
-Potem wytłumaczę – krzyknęłam w biegu. I już mnie nie było. Wypadłam na korytarz i zobaczyłam burzę loków znikającą za zakrętem. Niewiele myśląc pobiegłam w tamtą stronę. Niestety nie miałam zbyt dobrej kondycji, toteż chłopak zdążył mi bezproblemowo uciec. Zrezygnowana wróciłam do pokoju.
-Co się stało? – wszyscy rzucili się na mnie jak Niall na ostatnia paczkę żelek w sklepie.
-Ech… Szkoda gadać – machnęłam ręką. Wśród zgromadzonych dostrzegłam Louisa, toteż podeszłam do niego i z całej siły walnęłam go otwartą ręką w twarz. Aż plasnęło. Chłopak syknął z bólu i złapał się za policzek. Wszyscy spojrzeli na mnie zszokowani.
-Należało się – wzruszyłam ramionami i poszłam do pokoju po swoją walizkę. Szybko spakowałam swoje rzeczy i jak gepard pognałam do wyjścia, zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć.
 Będąc już na zewnątrz wysłałam smsa do Pauli „Wracam do domu, potem wszystko wytłumaczę : )”.
Następnie weszłam w kontakty i zadzwoniłam do odpowiedniej osoby.
-Mike? Przyjedziesz po mnie?