poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 11


*Sassy*
  Wszyscy byliśmy w salonie i oglądaliśmy „Kac Vegas”. Siedziałam na kolanach Harry’ego pod pretekstem braku miejsca, wtulałam się w jego tors i wdychałam odurzający zapach jego perfum.
-No i kiedy on będzie? – denerwowała się Livia – Dwie godziny temu mówił, że będzie za pół godziny!
-Ale kto? – zainteresowałam się.
-Kolega. – machnęła ręką – zaprosiłam go, nie macie nic przeciwko temu?
-Nie no, spoko – uśmiechnął się Lou. Zauważyłam smutny wzrok Zayna, ale nie skomentowałam tego ani słowem.
-Zadzwonię do niego – stwierdziła Livia, po czym wyciągnęła telefon. W tym momencie usłyszeliśmy donośne pukanie do drzwi – No nareszcie! – wykrzyknęła, z impetem otworzyła drzwi i nie patrząc na osobę stojącą w drzwiach rzuciła mu się w ramiona.
-Dzień dobry państwu – powiedział uprzejmie potężny ochroniarz, delikatnie odpychając od siebie Livię. Ta czerwona na twarzy natychmiast pobiegła na kanapę. – Pewien chłopak od godziny wykłóca się ze mną, że może tu przyjść. Postanowiłem zapytać, czy to prawda, ma na imię Tom.
-To on – pisnęła schowana za kanapą Livia.
-Pan go wpuści – uśmiechnął się Harry.
Ochroniarz wyszedł, a Livia nadal czerwona na twarzy wyłoniła się zza kanapy.
-O maj gad – wyszeptała. Wszyscy jak na zawołanie ryknęli śmiechem. Livia po chwili wahania także poczęła niemiłosiernie chichotać. Doszło do tego, że Harry zrzucił mnie z kolan, a ja spadłam na podłogę, co jeszcze wzmogło nasz śmiech. Jednym słowem, dostaliśmy ataku głupawki.
  Znowu usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Proszę! – krzyknął Harry, który aktualnie siedział na mnie okrakiem i łaskotał mnie.

  Drzwi otworzyły się i do pomieszczenia wszedł przystojny brunet. Spojrzał na nas z lekkim zdziwieniem, czemu za bardzo się nie dziwię.
  Ja leżałam na podłodze, Harry siedział na mnie. Niall biegał po pokoju z  Maggie, która siedziała mu na ramionach i krzyczała „Chcemy Kevina!” Liam z Louisem leżeli na kanapie do góry nogami i bełkotali coś w stylu „Estm soły Lomek, nia psedmescu miam domiek”, Paula na stoliku odstawiała „Gangnam Style”, a Livia i Jenn tańczyły razem kankana. Zayn usiłował zrobić szpagat, ale ze względu na to, że miał obcisłe rurki na nogach, nie bardzo mu to wychodziło.
  Gdy zobaczyliśmy przybysza natychmiast znieruchomieliśmy, po czym rzuciliśmy się na kanapę udając normalnych ludzi.
-To jest Tom – przedstawiła chłopaka Livia, przytulając go. – Tom, to jest One Direction, czyli Liam, Harry, Zayn, Louis i Niall. – przedstawiała ich po kolei dziewczyna – A to jest Jennifer, Sassy, Livia, Paula i Maggie.
  Wątpię, żeby zapamiętał imiona wszystkich, chyba, że zna One Direction, a to wtedy inna sprawa.
-Chcesz coś do picia? – zapytał po chwili niezręcznego milczenia Jedyny i Rozsądny Liam.
-A macie colę? – zapytał speszony chłopak, którego stan miał zapewne coś wspólnego z zabójczym spojrzeniem jakim obdarzał go Zayn, co zauważyłam chyba tylko ja i ten Tom.
-Ty się jeszcze pytasz? – wykrzyknął Niall. – Jasne, że tak! – pociągnął Maggie za rękę i po chwili obydwoje zniknęli w strasznych czeluściach pomieszczenia zwanego powszechnie kuchnią.
-Nie wnikam, czemu poszedł tam z nią. Sam. – poruszył śmiesznie brwiami Tom. Wszyscy wybuchnęli śmiechem, w związku  z czym atmosfera rozluźniła się.
  Z kuchni wyszedł Niall trzymając w rękach 11 szklanek. Nie wiem jak on to pomieścił. Za nim szła zadowolona Magg niosąc trzy 2-litrowe butelki coli.
-Tam tararam! Mamy colę! – oznajmił uroczyście blondyn stawiając szklanki na stole.
-Za chwilę wrócę, muszę zadzwonić do Mika – oznajmiłam wstając z kanapy. Wyszłam z salonu i poszłam w kierunku pokoju Lou i Hazzy.
  Weszłam do pokoju, po drodze wykręcając  numer do przyjaciela.
-Halo? – odebrał po dwóch sygnałach.
-No hej, jestem po koncercie. Było wspaniale! A wiesz co jest najlepsze? – zapytałam.
-Zdobyłaś autograf? – próbował zgadnąć. Zaprzeczyłam. – Masz z nimi zdjęcie? – ponownie zaprzeczyłam. – Tańczyłaś poloneza w bikini przy basenie w Górach Kaukazkich? -  spojrzałam zdziwiona na telefon, jakby to on był winny tej dziwnej wypowiedzi.
-Że poloneza? W bikini, przy… Dobra, mniejsza o to. Chłopaki zaprosili nas do swojego apartamentu i spałyśmy z nimi! – wykrzyknęłam uradowana.
-Spałyście? – zapytał zdziwiony.
-Nie w tym sensie zboczeńcu! – zaśmiałam się – Po prostu spędziłyśmy z nimi miły wieczór i poranek i w ogóle…  A z resztą, w domu ci opowiem. Kończę, bo przyjechał przyjaciel mojej nowej przyjaciółki – zaśmiałam się – paaaa.
-A kiedy będziesz z powrotem w domu? – zdążył zadać pytanie zanim wcisnęłam czerwoną słuchawkę.
-Gdzieś tak około wieczora – uświadomiłam go.
-Achhhhh. To pa – pożegnał się i rozłączył.
  Zadowolona padłam na  łóżko. Mam wspaniałych przyjaciół. Zorientowałam się, że tych przyjaciół znam krótko. Wszystkich około tygodnia, lub w przypadku Livii kila godzin. Tylko Paulę i Harry’ego znam od dawna, dawna. No ale najważniejsze, że są i to się liczy.
  Nadal nie mogłam uwierzyć, że chodzę z Harrym. Nigdy nie podkochiwałam się  w nim, ani nic z tych rzeczy, więc nie wiem dlaczego teraz to się zmieniło. Pewnie dlatego, że zmężniał, wydoroślał. Zmienił się. Myślę, że to dlatego zaczęłam na niego inaczej patrzeć. Jak na chłopaka, a nie przyjaciela.
  Moje rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Ujrzałam w nich Lou. Nadal nie wiem, czemu on jest taki głupi. Jak można aż tak nie mieć szacunku do kobiet?
-No hej – odezwał się – Co robisz? – zapytał. Nie wiem czemu, ale był dziwnie zestresowany.
-A tak sobie leżę i myślę – uśmiechnęłam się – Co się stało, że przyszedłeś? – zainteresowałam się.
-Aa… Tak jakoś. Ładną mamy pogodę, prawda? – zerknął na okno. Cambridge tonęło w kroplach deszczu. Oprócz tego wiał potężny wiatr, widać było po tym, jak drzewa się przechylają.
-Ta… Bo ja tak kocham deszcz – zadrwiłam. – Przejdź do rzeczy, a nie o pogodzie pierdolisz. – wyczułam, że chce o czymś porozmawiać. I tym czymś nie była pogoda.
-Aa… no bo.. Och cicho! Posłuchaj! – wykrzyknął. Przestraszyłam się lekko. – To może ja od razu powiem. Po prostu.
-Co? – zdenerwowałam się. Ile można mówić jedno głupie zdanie?!
-Kocham cię – wyszeptał ze spuszczoną głową.
  Zamurowało mnie, jeszcze wczoraj mówił co innego. Ale ja mam Harry’ego, nie dam się Lou tak łatwo. Zwłaszcza po tym, co o nim usłyszałam. Chociaż… Przecież Marchewkę też kocham.
  Louis przybliżył się do mnie, położył dłoń na moim policzku, po czym spojrzał mi głęboko w oczy. Jego twarz była coraz bliżej, a ja już nie panowałam nad swoimi emocjami, nie myślałam, on był za blisko. Widząc brak sprzeciwu z mojej strony złączył nasze usta w pocałunku. Znowu poczułam tą słodycz i pod wpływem chwili, nie wiem czemu, czując, że źle robię oddałam pocałunek.


*Harry*

-Ej, a może pójdziemy do kina? – zaproponowałem. – Dziewczyny wieczorem jadą i nie wiadomo kiedy następnym razem się spotkamy, więc chodźmy. – powiedziałem rozglądając się na boki, ale nigdzie nie zauważyłem Sassy, ani Lou.
-Dziewczyny, co wy na to? – spytał Liam.
-Ja się zgadzam, tylko trzeba powiedzieć Sas i Louisowi.
-To ja pójdę ich poszukać – zdecydowałem, mając nadzieję, że przynajmniej będę mógł pocałować moją dziewczynę.
  Ruszyłem w stronę mojego pokoju, nie wiem czemu, ale robiłem to po cichu. Ha! Jestem ninja! Bójcie się mnie! Złapałem za klamkę i wskoczyłem do pokoju krzycząc.
-Bum skarbie! – ale to co zobaczyłem lekko mnie zdziwiło. Mówiąc „lekko”, mam na myśli bardzo.
Sassy stała w objęciach Louisa, który dziwnie się uśmiechał. Natychmiast zrozumiałem co tu zaszło, myślałem, że już ją przekonałem do tego, że Lou nie jest odpowiedni. Ale jemu jakoś udało się ją przeciągnąć do siebie. Nie rozumiem, jak oni mogli mi to zrobić. Lou wiedział, że Sassy mi się podoba, a Sassy… Przecież ona jest moją dziewczyną! Momentalnie łzy napłynęły mi do oczu. Nie byłem z dziewczyną jakoś specjalnie zżyty, ale wcześniejsze lat przyjaźni robiły swoje. Zabolało. I to bardzo.
 Wybiegłem z pokoju,  potem przez drzwi wyjściowe i biegłem na oślep korytarzami, aż w końcu poczułem chłodny wiatr, co świadczyło o tym, że jestem na zewnątrz. Nadal biegłem przed siebie.

*Sassy*

  Nie chciałam, żeby Harry to zobaczył. Teraz żałowałam, że pozwoliłam pocałować się Louisowi, naprawdę żałowałam.  Gdy wybiegł z pokoju, jedynie rzuciłam Louisowi wściekłe spojrzenie i pognałam za Harrym. Przebiegając przez salon czułam na sobie zdziwione spojrzenie zgromadzonego tam ludu.
-Potem wytłumaczę – krzyknęłam w biegu. I już mnie nie było. Wypadłam na korytarz i zobaczyłam burzę loków znikającą za zakrętem. Niewiele myśląc pobiegłam w tamtą stronę. Niestety nie miałam zbyt dobrej kondycji, toteż chłopak zdążył mi bezproblemowo uciec. Zrezygnowana wróciłam do pokoju.
-Co się stało? – wszyscy rzucili się na mnie jak Niall na ostatnia paczkę żelek w sklepie.
-Ech… Szkoda gadać – machnęłam ręką. Wśród zgromadzonych dostrzegłam Louisa, toteż podeszłam do niego i z całej siły walnęłam go otwartą ręką w twarz. Aż plasnęło. Chłopak syknął z bólu i złapał się za policzek. Wszyscy spojrzeli na mnie zszokowani.
-Należało się – wzruszyłam ramionami i poszłam do pokoju po swoją walizkę. Szybko spakowałam swoje rzeczy i jak gepard pognałam do wyjścia, zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć.
 Będąc już na zewnątrz wysłałam smsa do Pauli „Wracam do domu, potem wszystko wytłumaczę : )”.
Następnie weszłam w kontakty i zadzwoniłam do odpowiedniej osoby.
-Mike? Przyjedziesz po mnie?

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 10


*Sassy*
-Musimy porozmawiać.
-Ale o czym? – zapytałam zdziwiona.
-Ciężko mi o tym mówić, ale posłuchaj – powiedział Harry siadając obok mnie. Od tej bliskości dostałam gęsiej skórki, a w moim mózgu zagnieździł się szalony pomysł. Natychmiast go odrzuciłam, no bo przecież chyba go nie pocałuję! – Wiem co wczoraj się stało.
 Spojrzałam na niego zdezorientowana. O co mu chodziło? Co wiedział? Wczoraj uświadomiłam sobie, że zakochałam się w nim. Ale skąd on mógł to wiedzieć?
 Hazza spojrzała na moją minę i ciężko westchnął.
-Ty. Louis. Sypialnia. – powiedział. Aaaa, o to mu chodziło. Odetchnęłam z ulgą. Zaraz, zaraz! On wiedział, że całowałam się z Lou! Nie… Niee!
-Co? Skąd.. Jak… Ty.. – jąkałam się – Skąd wiesz?
-Teraz to mało istotne – stwierdził marszcząc nos i spoglądając na mnie w zadumie. – A teraz posłuchaj mnie uważnie. – westchnięcie z mojej strony i jego zdenerwowana mina – Nie rób niczego głupiego. Louis to… No, on nie jest odpowiedni dla ciebie. Ja wiem jak on traktuje dziewczyny i uwierz mi nie chciałbym, żeby ciebie też to spotkało.
-A niby co spotkało? – spytałam zainteresowana. Przecież Lou uchodził za tego grzecznego. To Harry traktował dziewczyny jak szmaty.
-On może wydaje się taki miły i w ogóle. Ale jest pewna grupka dziewczyn, o której istnieniu media nie mają zielonego pojęcia. To wszystko są przelotne dziewczyny Lou. Poznawał je na koncertach, chodził na randki. Obiecywał wielką miłość. Potem przeleciał dziewczynę i następnego dnia z nią zrywał. A one pod wpływem jego uroku nie wspominały mediom o mini romansie. Tych dziewczyn jest duża grupa. Nie chcesz wiedzieć ile… - westchnął Styles. Byłam w szoku. Że niby Lou? To do niego nie podobne, nie wierzyłam w to. Chociaż z drugiej strony on może mieć każdą, jak chce się zabawić to co mu stoi na przeszkodzie? A ja go kochałam… Właściwie nadal kocham. I mimo, że teraz wiem co robi, to nadal darzę go tym uczuciem. Nie potrafię go nie kochać. Nie umiem…
-Dzięki, że mi o tym powiedziałaś. Naprawdę. A teraz możesz już wyjść – wskazałam ręką drzwi. Chciałam pobyć przez chwilę sama, wszystko w ciszy przemyśleć.
-Jest jeszcze coś – Harry spuścił głowę – Sassy… Bo ja..
-Wysłów się do cholery! – zdenerwowałam się i krzyknęłam. Ujrzałam spłoszony wzrok Stylesa – Sorki, nie chciałam. Tak mi się niechcący wymsknęło – Hazza uśmiechnął się blado słysząc moje słowa. – To co takiego chciałeś mi powiedzieć? – spytałam unosząc do góry jedną brew.
 Nagle poczułam jak chłopak przybliża swoje usta do moich. Delikatnie złapał moją twarz w swoje dłonie i zaczął składać na moich ustach pocałunki. Cicho jęknęłam gdy poczułam, że lekko przygryzł moją wargę. Powoli zacząłem oddawać każdy pocałunek, a on przyciągnął mnie do siebie tak, że siedziałam teraz na jego kolanach. Uśmiechnęłam się nie przerywając pocałunków. To było to czego pragnęłam. Czekałam na to. Teraz było inaczej niż z Lou, Harry był bardziej delikatny.
  Nagle poczułam jak chłopak rozwiera mi wargi i już po chwili nasze języki walczyły ze sobą. Byłam w niebie. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzałam na niego z uśmiechem, który odwzajemnił.
-Ja ciebie też – szepnęłam z uśmiechem i wtuliłam się w jego tors.

*Livia*
Paula. Siedziała sama w salonie oglądając brazylijskie telenowele. Gdy zobaczyła moją zapłakaną twarz od razu zerwała się z miejsca i przytuliła mnie. Nic nie mówiła, pozwoliła mi się wypłakać. Łkałam przez 5 pełnych minut. W między czasie zdążyłam walnąć się na kanapę, a Paula siedziała obok na podłodze i tylko patrzyła na mnie swymi paczadłami koloru szarego.
-To jak? Powiesz mi o co chodzi? – zapytała mnie gdy już się uspokoiłam.
-No więc – westchnęłam – zakochałam się w Zaynie, ale Jenn także. Wczoraj jej powiedziałam, że to ona powinna z nim być, ale potem uświadomiłam sobie, że to wcale nie prawda. Ja go kocham rozumiesz? Ale teraz już za późno, bo ona już się z nim całowała… - nie płakałam. Nie starczyło łez.
 -Oj kochanie… Zobaczysz, wszystko będzie dobrze! – ponownie mnie przytuliła. Tego teraz trzeba mi było. Ciepła i bliskości drugiego człowieka.

*Louis*

 -Prawda czy wyzwanie? – zapytał Niall. Siedzieliśmy u niego w pokoju i graliśmy w butelkę. Ja, Zayn, Maggie, Liam i Niall. Reszta nie wiem gdzie była.
-Prawda – odpowiedziałem.
-Jak ma na imię wybranka twego serca, milordzie? – Niall przybrał oficjalną minę.
-Ależ wie pan, milady… - zacząłem, ale nie dane mi było dokończyć, ponieważ Irlandczyk rzucił się na mnie.
-Ja ci dam milady! – krzyczał okładając mnie poduszką.
-A jaśnie panie pasuje? – zapytałem śmiejąc się, podczas gdy niespodziewanie dostałem z poduszki w głowę.
-Tak już lepiej – stwierdził Niall stojąc nade mną z uniesioną wysoko poduszką. Opuścił przedmiot i wrócił na miejsce. – To proszę imię mi tu podać natychmiast – znowu przybrał oficjalną minę.
-Wybranką mego serca jest Celine – mówiłem wierszem – albowiem jest soczyście soczysta, słodka i wywołuje u mnie gęsią skórkę. Gdy ją widzę mam ochotę ją schrupać, a gdy jej dotykam zapominam o całym świecie – skończyłem monolog. Wszyscy patrzyli na mnie dziwnie.
-O czym nie wiemy? Jaka Celine? – zapytał zdezorientowany Zayn.
-Jak to ty nie wiesz o Celine? To jest niewybaczalne! – udawałem, że płaczę.
-Jaka Celine kurde? – tym razem odezwał się Liam.
-No Celine. Wybranka mego serca. Chyba mówię wyraźnie – zdenerwowałem się. Co za cielebuny. Nie wiedzą o Celine!
-Nadal nie wiem o kim mówisz! – powiedział Niall. Zanurzyłem rękę w kieszeni bluzy. Machałem palcami usiłując wyciągnąć szukaną rzecz. Po jakimś czasie natrafiłem na odpowiedni przedmiot. Złapałem go i z triumfalnym okrzykiem na ustach uniosłem go nad głowę.
-Celine! Poznaj moich przyjaciół – mówiłem do marchewki. – Ten z oczami jak u żyrafy to Zayn, a ten z miną jakby chciał do łazienki to Liam. Niall to ten który wyglądem przypomina pawiana, a Maggie to… Ymmm.. Patafian! – oznajmiłem marchewce z poważną miną. Po chwili ciszy jaką reszta zgromadzenia powitała moją wypowiedź nastąpił chóralny wybuch nieopanowanego śmiechu. Usiłowałem zachować poważną minę, ale niestety nieudało mi się i już po chwili wszyscy tarzaliśmy się ze śmiechu po podłodze. Musiałem coś wymyślić, no bo przecież im nie powiem, że jak to określił Niall, ‘wybranką mojego serca’ jest Sassy… Nie ma takiej opcji. Niby wczoraj jej powiedziałem, że to za wcześnie, ale zrobiłem to tylko dlatego, że jej mina była troszkę zdezorientowana i z ulgą przyjęła moją wypowiedź. Nie chciałem niczego na siłę, widziałem po niej, że ona na razie nie chce się z nikim wiązać. Poczekam na nią, jest tego warta. Wiedziałem, że ona jest inna. Nie chciałem jej wykorzystać tak jak niektórych dziewczyn, one były tylko dlatego, że… No właśnie, dlaczego? Sam nie wiem. Chyba tylko dla rozrywki, dla zabawy. Od dzisiaj postanawiam z tym skończyć. Koniec z przelotnymi romansami, koniec! Czas się wziąć w garść i wyznać miłość ukochanej. Ale jeszcze nie teraz, poczekam chwilę. Na odpowiedni moment.

*Sassy*

-To można uznać, że jesteśmy razem? – zapytał Harry. Leżeliśmy razem na łóżku, opierałam głowę o jego tors,  a on bawił się moimi włosami.
-Raczej tak – uśmiechnęłam się do niego promiennie – Ale na razie nie mówmy tego reszcie, niech się sami domyślą.
-Dobra… Myślisz, że do wieczora będą wiedzieli? – spytał.
-No nie wiem, to takie kapiszony,  że nie skumają – zaśmiałam się, to samo zrobił Hazza.
-Idziemy do nich? – zaproponował.
-Ok… To chodź – złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą. Usłyszeliśmy głośne śmiechy dochodzące z pokoju Nialla, toteż tam się udaliśmy.

__________________________________
No heeej! Tak jak obiecałam rozdział jest dzisiaj <3 Sorki, że taki krótki rozdział, ale następne będą dłuższe : ) Mam napisane parę rozdziałów w przód więc nie będzie problemu z dodawaniem ich. Zauważyliście, że poprawiła mi się jakość pisania? Jakoś takie ciekawsze mi się wydaje… Ale opinię pozostawiam Wam. 

Zasmuciła mnie troszkę mała liczba komentarzy pod poprzednim postem : ( Myślałam, że więcej osób czyta moje opowiadanie. No ale bez względu na to wróciłam!

Zaskoczeni zachowaniem Lou? Spodziewaliście się, że będzie taki… No taki… No taki! xD

Akcja z Celine (Od imienia Marceliny. Nie wiem czemu, tak jakoś mnie natchnęło na Marcelinkę naszą kochaną, która nawet nie ma pojęcia, że piszę bloga. I tak by ją to nie zainteresowało xD) natchnęła mnie do dalszego pisania. Jakoś tak sobie siedzę i nagle BUM! I w 10 minut opisana cała gra w butelkę :D


Następny rozdział w czwartek! <3 Kocham Was!

piątek, 19 kwietnia 2013

Wracam!

Hej moi kochani! <3 
Postanowiłam, że wrócę. 
Dokładnie 22 kwietnia pojawi się 10 rozdział :)


Mam też kilka spraw: 
1. Zapraszam do polubienia strony na facebooku, jestem jedną z adminek. Bardzo zależy nam na lajkach, dlatego proszę! Polubcie :)
klik

2. Założyłam aska, gdzie możecie zadawać pytania do mnie i do bohaterów.
klik

3. Czekał ktoś na mnie? Piszcie w komentarzach. Chcę wiedzieć ile osób czekało. :)

czwartek, 4 kwietnia 2013

Ważna informacja!!!

Kochani! Z przykrością oznajmiam Wam, że zawieszam bloga na czas nieokreślony :(
Powodem tego jest brak weny i czasu. Nie martwcie się! Wrócę :) Ale dopiero kiedy napiszę parę rozdziałów w przód i nie będę się musiała stresować, że się nie wyrobię :)

Chciałabym podziękować za 2600 wyświetleń. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy... <3

Podziękowanie dla Sylci <3 Bo to właściwie dla niej piszę... :)

A teraz taka ciekawostka xD Otwieram podręcznik do polskiego na stronie !69! I co tam widzę? "Włącz się do kampanii: Świętuję niedzielę!" No taka polewka, że szok. Hahah


Pamiętajcie. Im więcej komentarzy będzie pod tym postem, tym szybciej do Was wrócę!

A to tak na osłodę :)